Bazar Lotników przy Puławskiej w Warszawie. Blaszany bar o jakże wdzięcznej nazwie "Bambus", a w środku biedni i głodni studenci. Niezbyt to w stylu "fit", ale od czasu do czasu można się skusić.
Zamówiłam kurczaka z ryżem i warzywami, i... przypomniały mi się wspaniałe Pad Thaie, tajskie curry oraz Stir-Fry, które jadłam w Australii. Ich smak był zdecydowanie lepszy niż w warszawskiej rzeczywistości, ale jeden impuls wystarczy, by w głowie powstała myśl: czas urozmaicić kaszowo-warzywne menu i wziąć się za konkretną kuchnię :) Po przyjeździe do Lublina, skoczyłam do sklepu po sos rybny i sojowy oraz ocet ryżowy, kilka warzyw. Przypraw nie potrzebowałam, bo siostra przywiozła mi oryginalne z Tajlandii. I zaczęło się pyszne czarowanie. Serio - nawet moja mama o dość tradycyjnym podejściu do jedzenia była zachwycona. Dodatkowy plus? Szybkość przygotowania. W Stir-fry ważne jest, aby dość mocno rozgrzać tłuszcz, a warzywa (lub inne składniki) smażyć krótko, by były jędrne i chrupiące. Koniec gadania, czas na pichcenie!
Składniki (2 porcje)
- mała cukinia
- marchewka
- dwie garści kiełków stir-fry na patelnię
- dwa plastry białej kapusty (użyłam takiej z włoszczyzny)
- 4 pieczarki
- 1/4 papryki (czerwonej i żółtej)
- garść fasolki szparagowej
- średnia, niezbyt ostra cebula
- łyżka oleju
- łyżka sosu rybnego (lub nieco mniej - dawałam "na oko")
- ok. łyżeczki octu ryżowego
- łyżeczka nektaru kokosowego
- szczypta chilli
- szczypta trawy cytrynowej sproszkowanej
- cienki plaster świeżego imbiru
- mały ząbek czosnku
- do podania: ryż, cebulka dymka
Cukinię, marchew i cebulę kroimy w półplasterki, kapustę i paprykę w paski, a pieczarki - w plastry. Na patelni mocno rozgrzewamy łyżkę oleju i wrzucamy marchew, kapustę, fasolkę, cebulę i kiełki. Po ok. 3-4 minutach dorzucamy cukinię, paprykę i pieczarki. Dodajemy sos rybny i dusimy kolejne 3-4 minuty (w razie potrzeby, podlewając odrobiną wody). Następnie doprawiamy chilli, trawą cytrynową, octem, nektarem kokosowym oraz przeciskamy przez praskę czosnek i imbir. Intensywnie mieszamy i gdy odrobinę warzywa zmiękną - danie jest gotowe. Podawałam z ugotowanym ryżem oraz posiekaną cebulką dymką.
Smacznego!
Jak to wiosennie wyglada ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńDania z cukinią uwielbiam :) Twoja propozycja wygląda rewelacyjnie i bardzo apetycznie :) Zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam - szybka w przygotowaniu i bardzo smaczna :) Cały czas to katuję ostatnio :P
UsuńDanie wygląda tak lekko, wiosennie, a nawet letnie - super! :)
OdpowiedzUsuńOby przyciągnęło swoim letnim akcentem słoneczną i ciepłą pogodę! :D
UsuńPrzypomniałaś mi to danie i smak warzyw krótko smażonych w ogromnej temperaturze. Ostatnio jadłam w Austrii coś podobnego - rok temu, na wycieczce. Wybierało się surowe warzywa w restauracji i smażono je "na oczach" Klientów... a jak to smakowało! Bomba! :)
OdpowiedzUsuńChyba za Twoim pomysłem muszę zrobić coś podobnego w domu!
W Twoim wykonaniu wygląda to rewelacyjnie.
Pozdrowionka! Miłego dnia :)
Ale super! Szkoda, że nie ma takiego miejsca w Polsce - w moich okolicach (a przynajmniej nic o tym nie wiem ;D).
UsuńWypróbuj koniecznie :)
Pozdrawiam i również życzę miłego dnia!
uwielbiam takie dania :) szybkie i pyszne.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńTaką mieszankę zjadłabym chętnie w wersji bez sosu rybnego - pyszne połączenie składników, ale ten sos chyba wszystko by mi popsuł :D
OdpowiedzUsuńWarzywka + ryż (u mnie basmati) to jeden z moich ulubionych obiadów ;)
Zamień na sojowy i będzie super - ma ten swój specyficzny smrodek, który całości dodaje azjatyckiego klimatu :)
UsuńRyż basmati też lubię, ale ostatnio jem brązowy parboiled :)
A ja brązowego od jakiegoś czasu nie lubię, a kiedyś był moim ulubionym :)
UsuńNie jadłam jeszcze dania w stylu azjatyckim, ale przekonują mnie te składniki :)
OdpowiedzUsuńTo koniecznie wypróbuj! :D
UsuńZamawiam wersję bez sosu rybnego, a z sosem z masła orzechowego lub tahini! :D
OdpowiedzUsuńMożna tak zmodyfikować, choć smak już będzie inny :) Jeśli chcesz zweganizować - zamień sos rybny na sojowy ;)
UsuńŚwietny pomysł! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńJuż się nie możemy doczekać własnej cukinii z ogródka :) Takie dania zawsze lubiłyśmy :D
OdpowiedzUsuńO rany, jak Wam zazdroszczę takich własnych upraw! :D Super sprawa.
UsuńLubię takie obiady z dobrym ryżem i dużą ilością warzyw. Podmieniam sos rybny na domowy sos teriykai i wpraszam się na obiad ;)
OdpowiedzUsuńZawierzam Ci w kwestii podmiany, bo masz o wiele większe doświadczenie w azjatyckiej kuchni :D A na obiad zapraszam!
UsuńWygląda bardzo wiosennie i zachęcająco <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńNie moje smaki. Wszystkie te chilli, octy i cebule odpadają ze względu na żołądek, ale nie tylko - przed chorobą też ich nie lubiłam. Azjatyckie żarcie mogłoby dla mnie nie istnieć. Tylko sushi jest ok.
OdpowiedzUsuńSushi to i ja kocham, ale sama nigdy nie robiłam. Jak będę mieć wakacje (może...), to będę kombinować :D Ech, szkoda, że ja wolę ostrzejsze rzeczy (w końcu Lublin stoi cebularzem :D), ale serio - kiedyś opublikuję coś, co i Tobie przypadnie do gustu ze względu na swą łagodność :)
UsuńJa już nie raz robiłam sushi. To fajne, bo wkładasz, co chcesz, np. dużo sałaty :D
UsuńDwa ostatnie tygodnie czerwca mam wakacyjne, więc wtedy wypróbuję :D Kurczę, jest tyle kombinacji smakowych, że nie starczy mi miejsca w brzuchu, haha :D
Usuń