Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tego Lifebara... Nie jestem specjalnie przekonana do linii Lifebar Plus, które wyróżniają się obfitym dodatkiem superfoods. Skłonił mnie do tego napis "Choco Green Protein", a że kakaowy Raw Protein i Quest Bar Chocolate Brownie bardzo mi smakowały (kakao generalnie kocham, a wspomniane batony białkowe oczarowały mnie swą treściwą, oblepiającą strukturą), to powyższy wpadł w moje rączki. Troszkę musiał czekać na recenzję, ale dzisiaj spłynie na niego światło reflektora. Czy słusznie?
Wygląd
Bardzo podoba mi się kolorystyka oraz prosty design opakowania. Zielony kolor z całą pewnością nawiązuje do "tytułowych" zielonych protein, których źródłem są pestki dyni, białko konopne oraz spirulina. Natomiast brąz to ewidentnie obietnica czekoladowości, która w składzie obnaża się w postaci surowej czekolady. U góry widnieją oznaczenia, iż produkt jest organiczny, bio, wegański, surowy oraz bogaty w superfoods. Z boku, natomiast, znajdziemy grafiki, iż oprócz wspomnianych cech, jest także paleo i bez glutenu. Z tyłu - standardowo - skład i wartości odżywcze.
Po wyjęciu z opakowania okazało się, że mam do czynienia z ciemnobrązowym ulepkiem, obfitym w nasiona, pestki i orzechy. To niesamowite, w jak dużej ilości się tutaj znajdują - uważam, że nie ma na rynku batonów bogatszych w bakalie, zwłaszcza w nieprzemielonej postaci. Cały się błyszczy za sprawą naturalnego tłuszczu, pochodzącego ze wspomnianych orzechów. Na jaśniejszych plamkach dostrzegam drobne nasionka wanilii (co baaaardzo się ceni!), która - a jakże - ujawnia się także w smaku. Gdy dotykam batona, ujawnia swoją tłustą naturę, zostawiając mi na palcach sporą warstwę oleju. Jest zwarty, lecz nie twardy. Oprócz wspomnianej wanilii, czuję dość wyraźnie karmelowe daktyle oraz kakao - ewidentnie surowe, bowiem ukazuje swoją gorzko-kwaśną naturę. Po głębszym wwąchaniu się, czuję także... nutę kawy! Nie wiem, czy to białko konopne? A może spirulina?
Smak
Wgryzienie się nie sprawia problemu. Baton jest umiarkowanie słodki (co jest zadziwiające dla Lifebarów). Od razu ujawnia się nuta kakao, choć mogłaby być ona zdecydowanie bardziej intensywna. Ulepek dominują pestki i orzechy, które są świeże i przyjemnie chrupią pod zębami, uatrakcyjniając konsumpcję. Konsystencja jest nieco żujna, a to za sprawą niewielkiej ilości wegańskich protein - nie jest, bynajmniej, mączna. Po dłuższym żuciu dociera do mnie lekki posmak spiruliny. Gdy wzięłam kolejnego gryza, zaczęła do mnie docierać tłustość, która zanadto mi jednak nie przeszkadzała - jednak jest to coś niespotykanego dotąd przeze mnie w raw batonach. Mogłabym przysiąc, że wzbogacono go w olej, choć skład temu zaprzecza. Myślę sobie także, że chrupiące akcenty w połączeniu z kakao przywodzą mi na myśl ziarno kakaowca - jakie zdziwienie, że nie znajdziemy go wśród składników. Całość jest przyjemna, choć chyba nie tak smaczna jak wspomniane na początku batony białkowe. Nie jestem pewna, czy do niego wrócę.
Skład: daktyle 46%, pasta migdałowa, surowa czekolada 10% (pasta z surowych ziaren kakao, surowe kakao sproszkowane, tłuszcz kakaowy), migdały, pestki dyni, białko konopi w proszku 3,5%, białko z pestek dyni w proszku 3,5%, spirulina w proszku 0,8%, wanilia w proszku
Kaloryczność: 415 kcal/100 g (195 kcal/baton 47 g)
Cena: 7-10 zł
Dostępność: sklepy ze zdrową żywnością, E. Leclerc
Ocena: 5-/6
Inne warianty smakowe: Acai + Banan, Borówka + Quinoa, Chia + Młody jęczmień, Orzechy brazylijskie + Guarana, Wiśnia + Maca + Baobab
Wpis niesponsorowany. Produkt kupiłam samodzielnie.
Taki bez szału :p Ale dzisiaj będę miała chyba szanse kupic wersje kokosowa,zobaczę czy mi tarczy czasu pójść do Leclerca ;)
OdpowiedzUsuńIdź, idź - właśnie wróciłam i widziałam kokosowego Lifebara w Magicznym Ogrodzie :D
UsuńCzy ty jesteś u nas w Lublinie? :D
UsuńJestem na weekend, w poniedziałek rano już wracam ;)
UsuńDobrze,spokojnie ;) Nie będę cie męczyć spotkaniem,nie martw sie ;D Odpocznij sobie trochę,ja mam kupę nauki w tym tygodniu :p
UsuńJa i odpoczynek to zdecydowane przeciwieństwa xD Wczoraj widziałam się z przyjaciółką i poszłyśmy na Juwenalia, dzisiaj umieram, bo chce mi się spać, a jeszcze projekt na studia muszę ogarnąć xD
UsuńWg mnie wydaje się smakowity :) Zjadłabym go teraz, mój mózg potrzebuje cukru :D
OdpowiedzUsuńPodobałyby Ci się te orzechy :D
UsuńUwielbiam takie batony. Lifebary są pyszne.
OdpowiedzUsuńTego wariantu smakowego nie jadłam.
Z chęcią bym wypróbowała.
Szkoda, że jednak ta propozycja nie dorównuje batonom białkowym.
Pozdrowieńka serdeczne! :)
W takim razie polecam spróbować! :) Pozdrawiam również.
UsuńWizualnie wygląda bardzo fajnie. Choć rzeczywiście, patrząc na ostatnie zdjęcie, wydaje się troszkę tłusty. Chętnie spróbowałabym tego z bananem i acai.
OdpowiedzUsuńUwielbiam suszone banany i też na niego najchętniej zapoluję :)
UsuńOrzechy w tym batoniku wyglądaja zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńTo ewidentny plus Lifebarów :)
UsuńTego nie próbowałam, ale koniecznie będę musiała, bo chcę wszystkie przetestować smaki Lifebar'ów - są genialne! :)
OdpowiedzUsuńJa aż tak za nimi nie szaleję - jedynie kokos mnie oczarował :D
Usuńspirulina? Nie polubiłam jej ;)
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem, czy tak mocno ją tutaj czuć? ;)
UsuńSkoro Ty nie wiesz, czy do niego wrócisz to ja również nie jestem pewna, czy go chcę :)
OdpowiedzUsuńDlatego dobrze jest czytać recenzje :)
UsuńCzytając wstęp, przygotowałam się na najgorsze, a tu widzę nie jest tak źle ;D Ciekawi mnie ta ,,tłustość" Pewnie pasta migdałowa tak wpłynęła na konsystencję ;)
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że to efekt migdałów, a nie jakiegoś dziwnego oleju :)
UsuńNo proszę, a u mnie będzie na blogu batonik z tej firmy :) Tego nie jadłam, ale kiedyś pewnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam Twoją opinię ;)
UsuńChyba ten smak jakoś szczególnie mnie nie zachęca, wolę coś "konkretniejszego". Ale innych wariantów Lifebara chętnie bym spróbowała, na razie mam za sobą jeden, a jego recenzja pojawi się niedługo :)
OdpowiedzUsuńCały czas wyczekuję na recenzję :D
UsuńWidać, że porządnie napakowany całymi orzechami :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest to ogromny plus :)
UsuńJa też czasem czuję olej (kokosowy - ten charakterystyczny kwaśnorzygowinowy smak), mimo iż w składzie go nie ma. Bywa, że kryje się pod enigmatyczną nazwą "kokos", a bywa, że nie ma ani słowa o nim.
OdpowiedzUsuńDo LB nic nie mam, bo jeszcze nie jadłam. Poza tym kawa i kakao... mmm :)
PS Jeśli Cię to pocieszy, ja ciągle coś kupuję, choć nie wiem dlaczego. Chyba blog jest dostateczną wymówką ;)
Dla mnie olej kokosowy nie ma kraśnorzygowinowego smaku :P
UsuńPS: Coraz częściej się łapię na tym, że kupuję coś, żeby opublikować recenzję na blogu :D
Otóż to. Czasem nie mam na produkt ochoty, "ale przydałby się na bloga".
UsuńTa pasta migdałowa na drugim miejscu wiele obiecuje :) Chętnie byśmy spróbowały mimo drobnych mankamentów :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to ona nadała charakterystycznej tłustości :)
Usuń