piątek, 12 maja 2017

Lifebar Plus, Choco Green Protein - Recenzja


Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tego Lifebara... Nie jestem specjalnie przekonana do linii Lifebar Plus, które wyróżniają się obfitym dodatkiem superfoods. Skłonił mnie do tego napis "Choco Green Protein", a że kakaowy Raw Protein i Quest Bar Chocolate Brownie bardzo mi smakowały (kakao generalnie kocham, a wspomniane batony białkowe oczarowały mnie swą treściwą, oblepiającą strukturą), to powyższy wpadł w moje rączki. Troszkę musiał czekać na recenzję, ale dzisiaj spłynie na niego światło reflektora. Czy słusznie?




Wygląd
Bardzo podoba mi się kolorystyka oraz prosty design opakowania. Zielony kolor z całą pewnością nawiązuje do "tytułowych" zielonych protein, których źródłem są pestki dyni, białko konopne oraz spirulina. Natomiast brąz to ewidentnie obietnica czekoladowości, która w składzie obnaża się w postaci surowej czekolady. U góry widnieją oznaczenia, iż produkt jest organiczny, bio, wegański, surowy oraz bogaty w superfoods. Z boku, natomiast, znajdziemy grafiki, iż oprócz wspomnianych cech, jest także paleo i bez glutenu. Z tyłu - standardowo - skład i wartości odżywcze.
Po wyjęciu z opakowania okazało się, że mam do czynienia z ciemnobrązowym ulepkiem, obfitym w nasiona, pestki i orzechy. To niesamowite, w jak dużej ilości się tutaj znajdują - uważam, że nie ma na rynku batonów bogatszych w bakalie, zwłaszcza w nieprzemielonej postaci. Cały się błyszczy za sprawą naturalnego tłuszczu, pochodzącego ze wspomnianych orzechów. Na jaśniejszych plamkach dostrzegam drobne nasionka wanilii (co baaaardzo się ceni!), która - a jakże - ujawnia się także w smaku. Gdy dotykam batona, ujawnia swoją tłustą naturę, zostawiając mi na palcach sporą warstwę oleju. Jest zwarty, lecz nie twardy. Oprócz wspomnianej wanilii, czuję dość wyraźnie karmelowe daktyle oraz kakao - ewidentnie surowe, bowiem ukazuje swoją gorzko-kwaśną naturę. Po głębszym wwąchaniu się, czuję także... nutę kawy! Nie wiem, czy to białko konopne? A może spirulina?



Smak
Wgryzienie się nie sprawia problemu. Baton jest umiarkowanie słodki (co jest zadziwiające dla Lifebarów). Od razu ujawnia się nuta kakao, choć mogłaby być ona zdecydowanie bardziej intensywna. Ulepek dominują pestki i orzechy, które są świeże i przyjemnie chrupią pod zębami, uatrakcyjniając konsumpcję. Konsystencja jest nieco żujna, a to za sprawą niewielkiej ilości wegańskich protein - nie jest, bynajmniej, mączna. Po dłuższym żuciu dociera do mnie lekki posmak spiruliny. Gdy wzięłam kolejnego gryza, zaczęła do mnie docierać tłustość, która zanadto mi jednak nie przeszkadzała - jednak jest to coś niespotykanego dotąd przeze mnie w raw batonach. Mogłabym przysiąc, że wzbogacono go w olej, choć skład temu zaprzecza. Myślę sobie także, że chrupiące akcenty w połączeniu z kakao przywodzą mi na myśl ziarno kakaowca - jakie zdziwienie, że nie znajdziemy go wśród składników. Całość jest przyjemna, choć chyba nie tak smaczna jak wspomniane na początku batony białkowe. Nie jestem pewna, czy do niego wrócę.

Skład: daktyle 46%, pasta migdałowa, surowa czekolada 10% (pasta z surowych ziaren kakao, surowe kakao sproszkowane, tłuszcz kakaowy), migdały, pestki dyni, białko konopi w proszku 3,5%, białko z pestek dyni w proszku 3,5%, spirulina w proszku 0,8%, wanilia w proszku
Kaloryczność: 415 kcal/100 g (195 kcal/baton 47 g)
Cena: 7-10 zł
Dostępność: sklepy ze zdrową żywnością, E. Leclerc
Ocena: 5-/6
Inne warianty smakowe: Acai + Banan, Borówka + Quinoa, Chia + Młody jęczmień, Orzechy brazylijskie + Guarana, Wiśnia + Maca + Baobab

Wpis niesponsorowany. Produkt kupiłam samodzielnie.

33 komentarze:

  1. Taki bez szału :p Ale dzisiaj będę miała chyba szanse kupic wersje kokosowa,zobaczę czy mi tarczy czasu pójść do Leclerca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idź, idź - właśnie wróciłam i widziałam kokosowego Lifebara w Magicznym Ogrodzie :D

      Usuń
    2. Czy ty jesteś u nas w Lublinie? :D

      Usuń
    3. Jestem na weekend, w poniedziałek rano już wracam ;)

      Usuń
    4. Dobrze,spokojnie ;) Nie będę cie męczyć spotkaniem,nie martw sie ;D Odpocznij sobie trochę,ja mam kupę nauki w tym tygodniu :p

      Usuń
    5. Ja i odpoczynek to zdecydowane przeciwieństwa xD Wczoraj widziałam się z przyjaciółką i poszłyśmy na Juwenalia, dzisiaj umieram, bo chce mi się spać, a jeszcze projekt na studia muszę ogarnąć xD

      Usuń
  2. Wg mnie wydaje się smakowity :) Zjadłabym go teraz, mój mózg potrzebuje cukru :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie batony. Lifebary są pyszne.
    Tego wariantu smakowego nie jadłam.
    Z chęcią bym wypróbowała.
    Szkoda, że jednak ta propozycja nie dorównuje batonom białkowym.
    Pozdrowieńka serdeczne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam spróbować! :) Pozdrawiam również.

      Usuń
  4. Wizualnie wygląda bardzo fajnie. Choć rzeczywiście, patrząc na ostatnie zdjęcie, wydaje się troszkę tłusty. Chętnie spróbowałabym tego z bananem i acai.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam suszone banany i też na niego najchętniej zapoluję :)

      Usuń
  5. Orzechy w tym batoniku wyglądaja zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tego nie próbowałam, ale koniecznie będę musiała, bo chcę wszystkie przetestować smaki Lifebar'ów - są genialne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja aż tak za nimi nie szaleję - jedynie kokos mnie oczarował :D

      Usuń
  7. spirulina? Nie polubiłam jej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro Ty nie wiesz, czy do niego wrócisz to ja również nie jestem pewna, czy go chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając wstęp, przygotowałam się na najgorsze, a tu widzę nie jest tak źle ;D Ciekawi mnie ta ,,tłustość" Pewnie pasta migdałowa tak wpłynęła na konsystencję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że to efekt migdałów, a nie jakiegoś dziwnego oleju :)

      Usuń
  10. No proszę, a u mnie będzie na blogu batonik z tej firmy :) Tego nie jadłam, ale kiedyś pewnie się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba ten smak jakoś szczególnie mnie nie zachęca, wolę coś "konkretniejszego". Ale innych wariantów Lifebara chętnie bym spróbowała, na razie mam za sobą jeden, a jego recenzja pojawi się niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Widać, że porządnie napakowany całymi orzechami :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też czasem czuję olej (kokosowy - ten charakterystyczny kwaśnorzygowinowy smak), mimo iż w składzie go nie ma. Bywa, że kryje się pod enigmatyczną nazwą "kokos", a bywa, że nie ma ani słowa o nim.

    Do LB nic nie mam, bo jeszcze nie jadłam. Poza tym kawa i kakao... mmm :)

    PS Jeśli Cię to pocieszy, ja ciągle coś kupuję, choć nie wiem dlaczego. Chyba blog jest dostateczną wymówką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie olej kokosowy nie ma kraśnorzygowinowego smaku :P

      PS: Coraz częściej się łapię na tym, że kupuję coś, żeby opublikować recenzję na blogu :D

      Usuń
    2. Otóż to. Czasem nie mam na produkt ochoty, "ale przydałby się na bloga".

      Usuń
  14. Ta pasta migdałowa na drugim miejscu wiele obiecuje :) Chętnie byśmy spróbowały mimo drobnych mankamentów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to ona nadała charakterystycznej tłustości :)

      Usuń