Podczas mojej wizyty na Hali Koszyki w Warszawie, odwiedziłam sklep Smaki Natury. Różnorodność produktów powaliła mnie na kolana i żałowałam, że mój portfel nie jest po brzegi wypełniony odpowiednimi zasobami, żeby móc się tam obkupić po uszy :D Jak się można łatwo domyślić, ceny były dość wysokie. Gdy zobaczyłam Quin Bite (o istnieniu którego wcześniej nie wiedziałam), stwierdziłam, że musi wpaść w moje ręce. Wybrałam wariant kokosowy (choć był dostępny też Brownie), ponieważ w swoich zapasach miałam już dwa czekoladowe batony do recenzji, a nie chciałam się zanadto powtarzać. W ten oto sposób zdrowsze Rafaello zasiliło moje recenzowe zasoby.
Wygląd
Opakowanie jest utrzymane w bardzo delikatnej estetyce - kobiecej i wiosennej. Bladoróżowy kolor bardzo mi się spodobał, kojarząc się z łagodnością. Do tego wyobrażenia pasował także rysunek umieszczony z lewej strony - kobiety-zen (że tak ją nazwę), delektującej się smakołykiem. Z prawej strony, obok nazwy wariantu smakowego, umieszczono kokosową kulkę, przypominającą Rafaello. Nie omieszkano podkreślić, iż produkt jest wegański, surowy i bezglutenowy.
Po wyjęciu z opakowania miałam do czynienia z karmelowym ulepkiem, upstrzonym jasnymi plamkami - to rozdrobnione orzechy oraz liczne wiórki/chipsy kokosowe. Pod palcami ukazał swoje tłustsze oblicze, namaszczając je oleistą, delikatną warstwą. Pachnie kokosowo, choć nie tak intensywnie jak produkty Cocofina (to był istny, kokosowy obłęd!). Skład sugerował obecność wanilii, ale ja tego nie odnotowałam. Był w miarę zwarty, choć wysoka temperatura służyła uwalnianiu oleju z wiórków, przez co odznaczał się miękkością.
Smak
Po wgryzieniu się nie zalała mnie ani fala przeraźliwej słodyczy, ani fala kokosowej eksplozji. Baton był utrzymany w tonacji wnętrza Bounty - ilość wiórków była imponująca i bardzo mocno odczuwalna. Wyraźnie chrzęściły między zębami, pozostawiając na języku uczucie tłustości. Słodycz była bardzo wyważona jak na obecność daktyli, a w całej masie orzechy ginęły. Produkt był przede wszystkim kokosowy, ale zabrakło mi świeżości aromatu i wspomnianej eksplozji - po prostu coś chrzęściło. Ponieważ bardzo tego uczucia nie lubię, to baton po prostu mnie nie porwał. Może doza wanilii urozmaiciłaby całość? Niestety, w ogóle jej nie wyczułam. Potem żałowałam, że wydałam taką kwotę na maleństwo, które mnie rozczarowało - ale możliwe, że fani Bounty byliby zachwyceni.
Skład: daktyle, nerkowce, chipsy kokosowe 39%, wanilia
Kaloryczność: 485 kcal/100 g (145 kcal/baton 30 g)
Cena: ok. 6 zł
Ocena: 4/6
Dostępność: sklepy ze zdrową żywnością
Inne warianty smakowe: Choco mint, Hazelnut, Coco choco, Brownie, Blueberry
NA trzecim zdjęciu z wygladu trochę przypomina mi tradycyjne batoniki musli ;) Cena batonika rzeczywiscie wysoka jak na taką gramaturę.
OdpowiedzUsuńPewnie to przez te wiórki, które sprawiają, że nie da się go gładko przekroić lub przełamać ;)
Usuńfajnie wygląda, ale specjalnie bym nie szukała :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :) Ja natknęłam się przypadkiem i przez ciekawość wzięłam, ale ponownego zakupu nie planuję.
UsuńBounty lubie umiarkowanie - jest dla mnie za słodkie, a chrzęszczenie mi nie przeszkadza, więc ten batonik pewnie by mi smakował, choć pewnie tak jak Ciebie, nie zachwycił...
OdpowiedzUsuńTutaj ta słodycz nie była tak silna :) Jak się natkniesz, to możesz spróbować, ale nie musisz specjalnie tego szukać ;)
UsuńJak wiesz też tego batona jadłam,ale podobne jak ciebie mnie on ne oczarował jakoś bardzo.Zostaje przy Life barze kokosowym :)
OdpowiedzUsuńLifebar faktycznie jest znaaaacznie lepszy - i lepiej wypada cenowo, bo ma większą gramaturę :)
UsuńUrocze opakowanie :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba :)
UsuńHala koszyki? A znajdę tam jakieś nietypowe czy zwykłe zagraniczne słodycze oprócz tych surowych wspaniałości? :D
OdpowiedzUsuńMi ten kolor poza łagodnością kojarzy się z Japonią i wiśniami.
Obecność aż takiej kokosowości bez najważniejszych elementów mnie jednak nie kupuje.
Tam jest sklep ze zdrową żywnością, więc te zdrowe i ekologiczne na pewno znajdziesz. A jeśli chodzi o nietypowe, klasyczne słodycze - polecam Kuchnie Świata (Galeria Mokotów lub Złote Tarasy, chyba są też w Arkadii) :)
UsuńO, super skojarzenie z Japonią i kwitnącymi wiśniami! Nota bene, mam nadzieję, że je kiedyś zobaczę na żywo :)
Wielka szkoda, że nie czuć wanilii, którą ja uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńA może to i lepiej - jakby był super, to poszłabym z torbami i płakała, że nie jest tak powszechnie dostępny :D
UsuńWygląda ciekawie, ale raczej nie skusiłabym się ;)
OdpowiedzUsuńA jakby był fistaszkowy? :D
UsuńUwielbiam Twoje recenzje, zawsze obiektywnie przedstawisz produkty, przynajmniej wiem, że ten baton nie jest jakimś fenomenem.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie: https://smilingshrimp.blogspot.com
Dzięki i bardzo proszę - jeśli szanujesz to miejsce, to nie spamuj linkiem do swojego bloga ;) Kto chce, ten wejdzie na Twój profil i go znajdzie.
UsuńPozdrawiam.
Uwielbiam bounty i jego nadzienie, więc może by mi zasmakowało, chociaż jakoś szczególnie przekonana nie jestem :)
OdpowiedzUsuńDlatego musisz mieć też na uwadze, że ja ten produkt recenzowałam przez pryzmat osoby za Bounty nie przepadającej ;D Możliwe, że słodycz byłaby za niska.
UsuńWiesz, jak ja Ci zazdroszczę ten wizyty na Hali Koszyki!
OdpowiedzUsuńWarszawa nijak mi nie po drodze, ale jak tam będę przy najbliższej okazji - też odwiedzę tę osławioną Halę :)
Z chęcią wypróbowałabym batonik! :) Ładny na design opakowania. Także kolorystyka mi się podoba.
Zjadłoby się.
Pozdrawiam serdecznie :)
Odwiedź i Halę Koszyki, i Halę Mirowską (która jest jeszcze bardziej znana ;D), a przy okazji Legal Cakes - to jest na razie mój top miejsc w Wawie :)
UsuńPozdrawiam również.
Nie ma co żałować. Jakbyś nie spróbowała to by Ci pewnie było żal a tak to chociaż wiesz że na tego producenta szkoda kasy. Raczej częściej jest tak że jak jeden produkt jest taki sobie to inne tej marki też :/
OdpowiedzUsuńW sumie to masz rację. Nie wyszłam stamtąd z poczuciem, że z czegoś musiałam zrezygnować. Jeśli chodzi o batoniki - fakt, bardzo często tak jest, choć Lifebar, na przykład - choć smakowo przeciętny - ma swoją perełkę (Coconut) :D
UsuńLubię kokosowy smak, może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że będziesz bardziej zadowolona niż ja :)
UsuńTo opakowanie przykuwa uwagę, jest piękne *.* Jestem fanką Bounty ale jednak oczekuję od takich batonów czegoś więcej ;)
OdpowiedzUsuńSłodycz jest na pewno niższa w porównaniu z Bounty :D I fakt, opakowanie mnie urzekło <3
UsuńPewnie widząc go na półce też bym po niego sięgnęła, bo opakowanie ma świetne.
OdpowiedzUsuńSkład też sugerował coś wybitnego, ale taki o - szału wielkiego nie było ;)
UsuńCo tu nie zaglądam to widzę jakieś nowe batony o których istnieniu do tej pory nie miałam pojęcia :D.
OdpowiedzUsuńA bo lubię wynajdywać nowości i próbować rzeczy, których nie jadłam wcześniej :D A że powszechnie dostępne zdrowe batony mam "przejedzone" wzdłuż i wszerz, to trzeba szperać głębiej ;)
UsuńAle posmaku rzygowin nie było, to już plus xD
OdpowiedzUsuńOpakowanie bardzo ciekawe, pierwszy raz widzimy takiego batonika ;)
Haha, no tak, zdecydowanie :D Jest takie ryzyko jeśli chodzi o batony kokosowe.
UsuńNie przepadam za ordynarnym chrzęszczeniem (choć nie tak bardzo, jak za memłaniem się wiórków), a Bounty to według mnie najgorszy baton z klasycznej serii marki Mars. Twój zdrowy 'odpowiednik' mnie jednak zainteresował, bo kokosowe raw bary bywają smaczne, a o szacie graficznej sądzę to samo, co Ty. Z chęcią wkleiłabym ją do pamiętnika.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy wyczułabyś olej kokosowy w jego niezbyt apetycznej wersji :D Często wyłapujesz go tam, gdzie ja go nie dostrzegam.
Usuń