Jako typowy słodyczożerca, szukam alternatyw dla moich ulubionych smaków. Często przemierzam sklepowe półki (a zwłaszcza działy ze zdrową żywnością) w poszukiwaniu tych zdrowszych wersji łakoci. Z powyższymi ciastkami spotkałam się wielokrotnie w sieci Carrefour, ale dopiero po jakimś czasie przekonałam się do zakupu. O wieeele za późno!
Jednym słowem: pieguski!
Są to typowe kruche ciasteczka z kawałkami czekolady, kiedyś znane jako Pieguski, a obecnie produkowane m.in. przez Milkę, E. Wedel i inne marki. Klasyczne pieguski występują w wariancie z rodzynkami lub orzechami (albo kombinacją obydwu) oraz dropsami czekoladowymi.
Wersja firmy Gullón jest o bakalie zubożona, ale i tak ze względu na smak mogę im to wybaczyć :D
Słodki smak, słodki zapach, kruchość
Ciasteczko jest mniejszych rozmiarów niż standardowy piegusek (mniej się zatem pałaszuje ;)). Ma typowo słodki, ciasteczkowy aromat, charakterystyczny dla herbatników w polewie czekoladowej. Słodycz, którą zapewnia maltitol, jest charakterystyczna dla tego słodzika, nie mniej jednak nie pozostawia on takiej goryczy jak stewia. Jest zatem dobrym zamiennikiem cukru lub syropu glukozowo-fruktozowego.
Zdrowy skład?
"Piegusek" jest chrupiący, a nie twardy jak skała, co zapewnia zawartość wysoko oleinowego oleju słonecznikowego. Brzmi podejrzanie? Tak. Czy słusznie? Nie. Mnie również zastanowiła ta nazwa, ale zagłębiając się w zagraniczne artykuły (źródła poniżej) moje obawy zostały rozwiane. Nie jest to tłuszcz typu trans (czyli uwodorniony/utleniony tłuszcz roślinny, który silnie przyczynia się do chorób układu krążenia i otyłości). Zawiera jednonienasycone kwasy tłuszczowe, które obniżają poziom złego cholesterolu LDL. Jest to olej, który świetnie sprawdza się w gotowaniu i pieczeniu ze względu na wysoką temperaturę dymienia. Ponieważ przeważają jednonienasycone kwasy tłuszczowe, jest bardziej stabilny od oliwy, dzięki czemu producenci nie muszą dodawać konserwantów.
Czy kupię ponownie?
Tak, tak, i jeszcze raz tak! Świetny smak sprawia, że nie muszę już cierpieć, patrząc na typowe sklepowe "Pieguski". Kupię na pewno!
Skład: mąka pszenna 41,9%, kawałki czekolady bez dodatku cukrów 25% [miazga kakaowa, substancja słodząca (maltitol), tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyna sojowa, aromat waniliowy], olej roślinny (wysoko oleinowy olej słonecznikowy) 16,5%, substancje słodzące: izomalt i maltitol, substancje spulchniające: wodorowęglan sodu i wodorowęglan amonu, sól, aromaty
Kaloryczność: 44 kcal/ciastko (9,6 g)
Sieć: Carrefour, Tesco, E. Leclerc... (5-6 zł)
Inne warianty smakowe: brak
Artykuły o wysoko oleinowym oleju słonecznikowym:
- http://www.buzzle.com/articles/high-oleic-sunflower-oil.html
- http://eating-made-easy.com/what-is-high-oleic-oil/
Wpis niesponsorowany. Produkt kupiłam samodzielnie
Ty słodyczożercą???? Nie pomyślałabym - przecież łatwo Cię zasłodzić :) Co do ciasteczek to widziałam je w Kauflandzie ale slodycze ze słodzikami jakoś do mnie nie przemawiaja ;P
OdpowiedzUsuńKiedyś pochłaniałam co najmniej jedną czekoladę dziennie. Teraz odzwyczaiłam się do cukru (słodziki tak słodkie nie są), dlatego łatwo się zasładzam - chałwą z miodem, daktylami, rodzynkami... :) Ale uwielbiam łakocie.
UsuńJa ograniczam cukier, stąd poszukiwanie zdrowszych alternatyw :)
Ja również odzwyczaiłam się od cukru i słodkiego ale nawet wcześniej nigdy nie zjadałam dziennie całej tabliczki :) Miodu nigdy nie lubiłam, tak samo suszonych owoców, które zawsze były dla mnie za słodkie ;)
UsuńDobrze, że są takie zdrowsze zamienniki :) Ja na szczęście nie muszę ich szukać bo nie przepadam za słodkim ;)Najlepszym zamiennikiem słodyczy są dla mnie owoce ;)
Kiedyś dla mnie miód i daktyle były bardzo słodkie, ale Milka jogurtowa/oreo/orzechowa/jakakolwiek czekolada oprócz gorzkiej (za gorzka była) i białej (za słodka) nie stanowiła dla mnie problemu :p Daktyle i rodzynki zasładzały mnie od zawsze, ale śliwki czy morele już nie :)
UsuńJestem łasuchem i zazdroszczę nielubienia słodyczy :p Owoców też jem sporo, ale nie zawsze zaspokajają moją chęć na słodkie :( Cieszę się, że u Ciebie jest odwrotnie :)
Prawdziwy miód nie jest wcale taki słodki... teraz do miodu dosypuje się cukier aby wyszło go więcej, albo sztucznie karmi się pszczoły (nie piją one nektaru). Mój wujek miał kiedyś pasiekę i dawał nam słoiczki z miodem - wcale nie był on tak słodki jak miody, które można kupić na bazarkach :) Gorzkiej czekolady nie lubiłam ale to chyba dlatego, ze moja mama kupowała tylko tą Jedyną Wedel, która do tej pory smakuje mi plastikiem ;/ jest obrzydliwa ;/
UsuńKiedyś bardziej lubiłam słodycze ale to chyba dlatego, że u nas w domu nie było ich dużo - tato nie pozwalał kupować a jak juz kupił to wydzielał... mama piekła serniki, szarlotki z jabłkami, wiśniami, makowce ale tylko sernik jadłam w większej ilosci :) Z biegiem lat jak zaczęłam sama świadomie się odżywiać odzwyczaiłam się od słodkiego smaku :) Wiesz moja mama i babcia mówiły, że niektóre osoby mają tak, że od czasu do czasu muszą zjeść słodkie i nie ma w tym nic złego - organizm się domaga czyli tego potrzebuje i to nie musi wiazać się z niezdrowym odżywianiem ;) Wszystko jest dla ludzi :)
Wydawało mi się, że miód, który mam od znajomych rodziców ze wsi jest prawdziwy - tzn. jest słodki, ale faktycznie, nie aż tak słodki jak ten, który kupiłam u niesprawdzonego źródła. Marzy mi się, żeby mieć własny ogród ze swoimi warzywkami, jajka, mięso i nabiał ze wsi, takie prawdziwe, tłoczone oleje, zboże dobrzej jakości, mąki i miody... Ale chyba to dzisiaj niemożliwe :) No i na pewno nie tak szybkie, wygodne i tanie jak to, co jest w sklepie. Ale co mogę, to z tych źródeł pozyskuję :)
UsuńMnie nikt nigdy nie wydzielał, myślę, że to kwestia kluczowa. A mama także piekła ciasta - jednak z masami dosyć tłustymi :)
Raz na jakiś czas i ja zjem np. cukierka czy delicję, ale z umiarem. Byłam bardziej rygorystyczna, teraz troszkę odpuszczam, ale nadal odżywiam się zdrowo. I również jestem zdania, że organizm sam się domaga, czego mu brakuje :)
A widzisz... jest słodki ale to naturalna slodycz a nie cukier.. osttanio mój tato dostał miód od wujka i tak go chwali a to nie miód tylko cukier.. w smaku słodki, że szok a jak dodalam do miodownika to w ogóle nie czuc tego miodu ;/
UsuńMoja mama ma mały ogródek i stara się by było sporo różnych krzaczków itp. mamy trochę ale praktycznie wszystkiego: truskawki, poziomki, czereśnie (tych to sporo), maliny, marchew, buraczki, rabarbar, groszek, fasolka, koperek, pietruszka, seler, rozwijąją się borówki, jeżyna... jajek nie jem ale używam do ciast to mamy od babci (kiedyś na wsi mieliśmy kury ale nam je ukradli)... Dobrze że teraz jest możliwość zakupu z dobrego źródła ale np. truskawek nie kupuje bo to sam nawóz ;/
Mama z tłustymi masami to piekła torty.. z masą na maśle roślinnym czyli margarynie... nienawidziłam tortów :P nadal nie lubię mimo iż masy robię lekki :)
Ja od czasu do czasu też skusze sie na ciacho ze sklepu ale to bardziej by spróbować nowości niż dlatego, że mam ochotę ;) Według mnie nie ma co być az tak surowym i rygorystycznym bo to z czasem przeradza się w chorobę a to też źle ;/Jak to napisałaś.. grunt to umiar ;)
Moja mama WZtkę, Miodownika (lub inaczej Stefankę), sernik na zimno, czasem nawet Kopiec Kreta robiła z kremami na margarynie - albo mieszała z nimi serki homogenizowane, albo budyń, albo ugotowaną kaszę manną, albo bitą śmietanę... Bardzo nie lubię takich tłustych kremów, do dzisiaj. Jak mam zjeść tort, to z bitą śmietaną lub jakimś serkowym kremem, bez zbędnej margaryny :/ A szarlotka, piernik, sernik, kruche z owocami i wszelkie takie - pyyycha!
UsuńTeraz jak nie mieszkam z rodzicami, to owoce i warzywa kupuję w lokalnych sklepach lub warzywniakach, ale mieszkam tu krótko, więc nie wiem, czy to źródło jest pewne. U rodziców chodzę na targ albo do znajomego warzywniaka, a większą ilość truskawek kupujemy u znajomego taty na wsi - są niepryskane, pachnące i przepyszne :)
Bardzo zazdroszczę Ci tego ogródka :) Moi rodzice mają dom z ogródkiem, ale pewien nieposkromiony młody szkodnik z ADHD (mieszanka dalmatyńczyka z czymś tam :P) uniemożliwia nam tam hodowlę czegokolwiek zjadliwego poza ziołami :P Kwiatki ledwo się udają nawet!
Miodownik i piernik u mnie był na Święta a do tego krucho-drożdżowe ciasteczka przekładane marmoladą, orzeszki ale z czasem orzeszki juz nie... Na niedzielę czasem piekła murzynka ale wszystko na maśle roślinnym - już kilka lat tłumaczę mamie, że to nie masło, tylko margaryna... sama zabraniam kupować margaryn i od jakiś 3 lat ciasta pieczemy na maśle - moja mama mówi, że są smaczniejsze :)
UsuńCo do kremów to ja również ich nie lubię - jak moja mama robiła je na "maśle roślinnym" to ja czułam tylko i wyłącznie tłuszcz ;/ sama jak robię masę to tego tłuszczu daję 1/3-1/4 tego co dawała mama (nie kostkę 200-2500g a 80-100g) i nie wychodzi tłusto :) Ostatnio to w ogóle zmodyfikowałam masę do miodownika - w moim domu była to zawsze budyniowo-orzechowa na margarynie.... w mojej wersji na Dzień Mamy był to gęsty jogurt z orzechami, cukrem i łyżką masła do lekkiego zagęszczenia... w planach w ogóle miałam masła nie dawać ale maszynka do orzechów mi się zepsuła i nie zmieliła mi orzechów na pyłek a blender pozyczyłam - w rezultacie nie miałam orzechowego proszku i te orzechy nie miały jak jeszcze bardziej zagęścić tego jogurtu.... a poza tym jednak ten tłuszcz trochę konserwuje a miodownik to takie ciasto, że musi postać aby te blaty ciasta zmiękły :) Tylko moja mama wiedziała o tej zamianie (nie była zadowolona) ale kiedy przyszło co do czego, rodzinka zaczeła próbować to wszyscy zgodnie stwierdzili, że jest pyszny - nikt nie zauwazył zamiany :)
Takie serkowe kremy bez margaryny też robię, zazwyczaj kiedy piekę ciasto na swoje urodziny (rok temu robiłam z dwóch biszkoptów: jasnego oraz ciemnego. przełożyłam mielonym twarogiem i domową konfiturą z czarnej porzeczki... niebo w gębie ♥) - kupuję twardy zmielony twaróg, dosładzam i przekładam ciasto.... tylko robię to na raty - wyjmuję częśc masy, rozsmarowuje na placku, przykładam i potem chłodzę w lodówce przez 30-60minut aby ten serek stężał... dopiero po upływie tego czasu smaruję kolejną warstwę. Kiedyś próbowałam zrobić to na raz ale serek zaczął mi wypływać ;/ A Ty jak robisz taki krem? :)
Ja to jestem jakaś dziwna - jak już mam zjeść ciasto to wolę takie twarde i lekko suche... np. po świeżej babce drożdżowej czuje sie źle, ssie mnie w żołądku i zawsze ja sobie podsuszam albo czekam aż lekko zczerstwieje :P
U mnie na bazarze sprzedają handlowcy, którzy kupują w skupie lub markecie (jeśli jest promocja) a potem sprzedaja to na bazarku. Mają wagi elektroniczne i odważą Ci co do grama - prędzej Ci zabiorą truskawkę by nie przeważyć niż dorzucą ;/ Moja ciocia mówiła, że widziała jak jeden rano pryskał truskawki a potem pojechał je sprzedawać... jest też mniejszy ryneczek i tam bywa różnie - jak się trafi. Rok temu był tam taki chłopak, który sprzedawał pomidory po 1zł (takie podłużne - jadłam pierwszy raz ale były przepyszne)... chyba bardzo chciał się ich pozbyć bo jak ktoś chciał 1kg a przeważyło się 1/2 kg to i tak płaciło jak za 1kg :) A truskawek to Ci zazdroszczę ♥ Kiedyś u mnie na wsi były ale tato je popalił a mieliśmy odmianę Murzynki - wiesz takie ogromne i mocno czerwone ♥
Mały ale jest i się cieszymy... nie zawsze wszystko tutaj wyrośnie bo czereśnia cieniuje ale cieszymy się... tylko wiesz nie mamy psa, więc jest łatwiej... mamy za to koty sąsiadów ;P
Muszę spróbować zrobić taki krem do miodownika, jak Ty ostatnio :) Tylko można te orzechy zmielić w normalnej maszynce do mielenia, np. mięsa (ale na najdrobniejszym sitku)?
UsuńOstatnio mamę próbuję przekonać do tego, że masło jest zdrowsze o wiele niż margaryna i żeby jego używała w wypiekach. Jak robiłam rodzinie sernik tradycyjny, to dałam masło (ok. 120 g na ponad kilogram twarogu) i było niebo w gębie :)
Serkowy krem zazwyczaj usztywniam żelatyną (można zastosować agar), ale chodzi za mną ostatnio, żeby spróbować z mielonym siemieniem lnianym. Doprawiam laską wanilii, miodem/ksylitolem i np. skrórką cytryny/pomarańczy. A, używam serka naturalnego President (takiego gładkiego, w 200-gramowych opakowaniach) najczęściej lub takiego do serników (robiłam z nim Kopiec Kreta, tylko go nie usztywniłam - ale i tak wyszedł super, chociaż się troszkę rozlewał :P).
Na moje urodziny zażyczyłam sobie tort z cukierni, w której od kilku lat rodzice kupowali torty na różne okazje. Jadłam taki ostatnio 2 lata temu, na moją osiemnastkę. Jest pyszny! Biszkopty świetnie nasączone, duuuuuużo owoców, bita śmietana, czasem galaretka. A na dodatek pięknie ozdobiony. Już nie mogę się doczekać czerwca i powrotu do domu na ten tort :)
U mnie na targu też są tacy, co z giełdy przywożą w plastikowych workach, a potem rozkładają i rozwodzą się nad tym, jak to je pięknie kompostem nawozili ;)) Ale jest taka część, gdzie są prawdziwi rolnicy - może te marchewki i botwinki nie są największe, najdorodniejsze, a na dodatek upaprane w ziemi, ale są w miarę tanie i widać, że nie sztucznie pędzone :) Nikt nie waży na wagach elektronicznych.
A podłużne pomidory znam - też je odkryłam z rok czy dwa lata temu - i nie mogę się ich doczekać :)
A kota też mam w domu rodzinnym. I sąsiedzi też mają. Ale te harcują raczej na opuszczonej działce sąsiadów :P
Tylko to musi być bardzo gęsty jogurt... chyba grecki ew. śmietana i po zrobieniu masy, trzeba ją schłodzić przez ok 2 godziny w lodówce - po tym czasie będzie widać, czy zgęstniała czy nie (ja zagęszczałam orzechami - na 500g jogurtu dałam chyba ze 2-3 szklanki mielonych orzechów włoskich) a jeśli nie zgęstnieje to wtedy trzeba utrzeć trochę masła (u mnie to było 80g) i dodawać stopniowo całą tą masę jogurtową albo na śmietanie i ponownie schłodzic w lodówce przez ok 2 godziny aby masa stężała... a wpadłam na ten pomysł zainspirowana ciastem generał - tam masa składa sie ze śmietany, kakao i wiórków kokosa :)
UsuńA maszynkę do miesa odradzam - zrobi Ci masło orzechowe a nie wiórki :)
Ja do twarogu na sernik nie dodaje tłuszczu, tylko do kruchego ciasta :) Kruche ciasto na maśle jest delikatniejsze i ma lepszy zapach :) Jeszcze tylko murzynka na maśle nie robiłam :P
Żelatyna odpada, agaru u siebie nie kupię... słyszałam, ze ludzie usztywniają śmietaną kremówką ale nie próbowałam.... ja twarogu do sernika użyłam do swojego tortu, który piekłam rok temu... nawet mam gdzieś zdjęcie :P
U mnie w cukierniach torty to sama tłusta masa i drogo wychodzi... płacić za masę??? nie warto... ja po urodzinach za 6 dni mam imieniny i piekę jakiekolwiek ciasto - aby było.. najczęściej jest to sernik :) A Ty kiedy masz urodziny? :)
No to masz lepiej... pamiętam jak raz kobieta zabrała jedną truskawkę bo się przeważyło a nawrzucała mi poobijanych... od kilku lat już jej nie widuje na ryneczku - moze zbankrutowała bo ludzie zauwazyli jaka z niej oszutka :P
Te podłużne są jednymi z lepszych - bardzo lubię też bawole serca i koktajlowe :)
A jeśli chodzi o winność to miałam na myśli delikatny kwasek a nie smak wina - dokładnie odpisałam u siebie na blogu ;)
Ja nie piekę sernika na kruchym spodzie, tylko robię jakby samą masę serową :)
UsuńUrodziny mam 12 czerwca. Tak wyglądał mój osiemnastkowy tort: http://www.fotosik.pl/zdjecie/pelne/689dd5d3d4ef83fa (chociaż zdjęcie nie odzwierciedla smaku, ale jest naprawdę lekki, dobrze nasączony i pyszny - chociaż kaloryczny jak cholera! :P).
Ojej, tacy kupcy to przesada - chociaż mnie też się zdarza, że ktoś daje jakieś poobijane owoce czy coś, ale zawsze patrzę dokładnie i jak mi się nie podoba, to nie biorę. Jest w czym wybierać, bo wielu jest handlarzy, więc jakością też muszą ze sobą konkurować.
A z pomidorów lubię też malinowe, ale trzeba patrzeć, żeby były właśnie dobrej jakości - są tak mityczne, że byle jaśniejszego pomidora nazywają malinowym :P Tak samo niemal każdą gruszkę "klapsem", a śliwkę "węgierką", chociaż często nie mają z tymi odmianami nic wspólnego. Usilnie we wrześniu zawsze poszukuję prawdziwych śliwek odmiany uleny, ale jeszcze takich prawdziwych nie znalazłam - nie wystarczy, żeby była jasna, żeby już ją nazwać uleną :/
Takiego sernika jeszcze nie robiłam - moja mama by nie zjadła.. dla Niej chociaż na spodzie musi być kruche ciasto :) Z kolei sernikiem dziecinstwa jest ten z kruchym, kakaowym ciastem :) Oczywiście bez rodzynek ;)
UsuńWydaje się, że ma w środku dużo masy... są tam w środku kawałki truskawek albo biszkopt z kakao ? ;) Trochę przypomina mi tort ze śluby mojego brata, tylko tamten był piętrowy :)
Wielu handlarzy pozwala też samemu wybrać - nie macać wszystkie ale samemu wybrać oto co nam się podoba a tamta kobieta to nie - sama wybierała i to zazwyczaj te poobijane... no i ludzie przestali u niej brać ;) Dostała za swoje...
Malinowe... nie lubię są dla mnie za słodkie :P Ale coś w tym jest co piszesz - spotkałam się, że bawole serce nawali malinowym a przecież to inny pomidor :) Pomidor malinowy ma kolor maliny :)
Renklody ♥ Moje ulubione śliwki... taka żółta ale z odcieniem zieleni... miałam na działce ale przez ostatnie lata strasznie zjadała ja mszyca i zarażała inne drzewka :( Trzeba było wyciąć... uwielbiam te śliwki bo są lekko kwaskowate ♥ U mnie one są unikatem ale łatwo rozpoznać je po zapachu :) A Ty jak je rozpoznajesz?
Lubię też takie duże, mięsiste fioletowe śliwki :) Albo morele - niestety w tym roku u mnie przemarzły :(
Moja mama uwielbia ten z kruchym kakaowym ciastem i kruszonką. Nie jadła wieeele lat, aż wynalazłam ze 3 lata temu przepis w Internecie i upiekłam na Wielkanoc :) Była zachwycona. Tylko dla niej koniecznie z rodzynkami :D
UsuńNie pamiętałam, ale sprawdziłam na jednym ze zdjęć z osiemnastki :P Ten miał 2 biszkopty: dolny kakaowy, dwa normalne. Krem śmietankowo-truskawkowy, jeśli dobrze widzę. I masy sporo, ale tak proporcjonalnie do ciasta. To jest tylko przykład: zwykle te torty są okrągłe. Jadłam jeden z kolorowymi galaretkami wmieszanymi w bitą śmietanę (na wierzchu owoce), jeden z truskawkami całymi umieszczonymi w bitej śmietanie...
Malinowe lubię, ale te "bawole serce" i ogólnie podłużne są smaczniejsze, bardziej mięsiste.
Ja renklodów nie umiem za bardzo rozpoznawać, ale to są śliwki mojej mamy z dzieciństwa i jej daję do testów :P Takie prawdziwe, stare renklody kiedyś jadłam od rodziców sąsiadki - są nieduże, zielono-żółte i pestka łatwo odchodzi. A na targu często są okrąglutkie, dosyć duże i niby ta barwa jest okej, ale najczęściej pesteczki są malutkie i ciężko odchodzą. Dodatkowo są słodkie bardzo, a nie właśnie kwaskowate.
Morele pokochałam w zeszłym roku <3 Nie było porannej letniej owsianki bez nich :D Teraz też się pojawiły, ale są marnej jakości i drogie, więc poczekam. A śliwki kocham każde - oprócz tych takich okrągłych dużych, z małą pestką, która ciężko odchodzi i bardzo słodkich. Tzn. zjem, ale dla mnie to takie... "coś", a nie śliwka prawdziwa :)
A moja nienawidzi i to dosłownie ;P Mówi "Kakao psuje mi smak sernika" :) ja lubię ale już nie szaleję.. od dłuższego czasu nie mam ochoty na twarogi itp. jem coraz częściej wegańsko... jeśli już zjem twaróg to 1-2 razy w miesiacu a bywa że w ogóle (miesiąc temu chyba nie jadłam a jeśli już to raz a w maju na bank zero) pisałam o tym na blogu :) Ale przepis jest banalny - przecież to kruche ciasto z kakao i masa serowa ;)
UsuńO tak.. bawole serca są najlepsze ;) Dwa lata temu mama zerwała z działki zielone i w listopadzie miałam pomidorki - dojrzewały w domu :)
Jak pestka nie odchodzi i w smaku nie ma kwasku to wiadomo, ze oszukane... ale odmian śliwek jest tyle że można się pogubić... poza tym niektore odmiany zanikają - tak jak już nie kupisz truskawki murzynki :(
Prawdziwa śliwka to taka co pestka łatwo odchodzi, lekko kwaskowata, mięsista, pachnąca i POLSKA a nie śliwka z RPA itp. (zimą można takie kupić w marketach). Od jutra morele maja być w Lidlu... jestem ciekawa czy będą miały zapach ale nie kupię bo to na pewno nie polskie... nie ma teraz na nie sezonu ;/ Mój tato kiedyś na wsi miał takie ogromne, mięsiste i późne jesienne... niestety przemarzła ;/
Ta śliwka jest podobna do renklody a to Żółta Afaska
Usuńhttp://www.mojeallegro.nazwa.pl/grafika/stronainternetowa/sliwy/zoltaafaska.jpg
A to renkloda :)
http://www.mojeallegro.nazwa.pl/grafika/stronainternetowa/sliwy/renklodaulena.jpg
O rety, nie odróżniłabym tych śliwek!
UsuńNie pamiętam, jaką odmianę truskawek ma ten znajomy mojego taty ze wsi - ale wiem, że jedną z tych "starych". Jak je rok temu wieźliśmy do domu, to cały samochód pachniał :)
Żeby mieć pewność, że to na pewno dobrej jakości owoc/warzywo i z Polski, to najlepiej patrzeć na sezonowość :) Truskawek zimą nie kupuję, tak samo ogórków. Pomidorki - tylko koktajlowe (chociaż one też są pędzone).
Troszkę różnią się kolorem ale można się "nadziać" i kupić nie te co trzeba... wydaje mi się, że można rozpoznac je po zapachu.... te drugie chyba będą słodsze :)
UsuńTe stare odmiany są najlepsze :) A murzynki to już w ogóle... czerwone tak, że prawie czarne a jakie ogromne... dwie truskawki wielkości męskiej dłoni :) Zazdroszczę takich pachnących :)
Ja zimą czasem kupię pomidory rzymskie ale to rzadko i na prawdę musze mieć ochotę na pomidora - tylko one jeszcze maja smak pomidora. Ogórków również nie kupuję - jedynie paprykę. Z owoców to tylko jabłka i od czasu do czasu banany (nie lubię bananów i aby zjesc go ze smakiem na prawdę muszę mieć na nie ochotę). Truskawek to nawet teraz nie kupuję bo nie mam sprawdzonego źródła... wolę poczekac na swoje :)
Również zimą katuję paprykę :D W tym roku była bardzo droga :/ A ja miałam na nią ogromną ochotę cały czas.
UsuńI z bananami mam tak samo - baaardzo rzadko kupuję. A jak już, to lubię z nimi koktajle - z kakao albo z truskawkami. Czasem zimą jeszcze kiwi kupię albo pomelo, rzadziej ananas, częściej cytrusy (grapefruit, mandarynki, pomarańcze).
Musisz czekać, ale jaka satysfakcja, że od siebie :) I wiesz, co jesz!
Pamiętam, ze cena papryki dochodziła nawet do 16-20zł ;/ Mojej mamie ostatnio bardzo posmakowała i nie wyobraża sobie kanapki bez papryki :) Ja teraz katuje rzodkiewki, szczypiorek, sałatę... paprykę nieco mniej ;)
UsuńPrzypomniałaś mi, ze zimą kupuję mandarynki - bo zima i Święta to mandarynki :P
Zgadza się :) Zresztą teraz mam całą masę czereśni to nie pomieściłabym i tego i tego :P Skończą mi się czereśnie i będę mieć truskawki a po truskawkach malinki ;P
A swoją drogą nie powinny być najpierw truskawki, a potem czereśnie? Kupiłam ostatnio - 20 zł/kg :/ Ale pycha były!
UsuńA maliny także uwielbiam :)
To wszystko zależy od odmiany :) Ja mam wczesną czereśnie a drugą późną (ta druga to stara i już robaczywa - chyba trzeba będzie ją wyciąć) a sezon na czereśnie to czerwiec-lipiec... tak samo jest z truskawkami: są odmiany wczesne i późne.., tak jak mam wczesną odmianę czereśni tą czerwcówkę to późniejszą truskawek - wczesną być może będę miała za kilka lat bo mama w tym roku kupiła sadzonki :)
UsuńA malin też jest kilka odmian... ja mam jakieś jeżynowe i drugie takie tradycyjne ;)
Właśnie czerwiec-lipiec kojarzy mi się z czereśniami - jak dwa lata temu zdawałam na samym początku lipca prawo jazdy, to pamiętam, że mama mi kupowała wtedy czereśnie :P
UsuńMaliny jeżynowe? Pierwsze słyszę! Ale tych odmian warzyw i owoców jest dużo :) Naprawdę Ci zazdroszczę. Pamiętam, jak u babci na wsi chodziło się na maliny do sąsiadów i jadło prosto z krzaczka :) Albo agrest (którym się zatrułam i od tamtej pory nie jem :P) i porzeczki!
A prawko zdałaś? :D No i już wiem z czym kojarzą Ci się Twoje prawojazdy albo czereśnie ;P
UsuńNo takie malinojeżyny :) http://budujesz.info/artykul/malinojezyna-uprawa-ciecie-wymagania-i-rozmnazanie,1143.html Dostaliśmy od cioci bo nie miała miejsca na działce - one dają bardzo dużo owoców :) Jeżyny też mamy ale małe krzaczki - zaledwie kilka owoców, tak samo jak czerwone porzeczki.... kiedyś mieliśmy duży krzak ale mama przesadziła i się nie przyjął - teraz mamy malutki.... Agrest też gdzieś rośnie i winogrono.. Nie musisz mi zazdrościć - Ty pewnie też masz jakieś swoje owoce, warzywa :) Moja mama kocha kwiaty, ogród i upycha gdzie sie da :) Tato krzyczy, ze tego za dużo ale Ona i tak go nie słucha :) A porzeczki to kiedyś syn sąsiadów zjadał od nas z krzaczka... tak samo dzieciarnia nocą wchodziła na czereśne - tato z obawy, że zrobią sobie krzywdę (pospadają po ciemku) poobcinał dolne gałęzie... z biegiem lat czereśnia strasznie się zestarzała i owoce są robaczywe a gałęzie wysuszone.... ;/ ale co jak co - żaden owoc nie smakuje tak wyśmienicie jak ten prosto z krzaczka lub drzewa ♥
Zdałam, zdałam, teorię za pierwszym, praktykę za drugim :P Mam wrażenie, jakby to sto lat temu było.
UsuńChyba nigdy takich malinojeżyn nie jadłam :) Mama obok siebie w pracy ma ogródki działkowe, w większości opuszczone. Rosną tam jeżyny i śliwki. Jak jest sezon, to w przerwie chodzi i mi zrywa ;) Mój sąsiad ma jabłonkę, ale nie dba o nią - i jest bardzo schorowana, robaczywa... Drugi sąsiad nie żyje i nikt po nim działki nie wziął, i ma tam wiśnię (też już schorowaną :( A kiedyś zrywaliśmy wiadrami te owoce, bo sąsiad nie miał co z nimi zrobić) i miał też brzoskwinię, ale chyba mu uschła.
Kiedyś moi rodzice mieli pomidory, ale pies wszystkie krzewy powyrywał :( I już się poddali. Kiedyś też mieliśmy ciemne winogrono, pięknie owocowało, ale ja akurat za winogronami nie przepadam. Rodzice robili z niego wino. Potem jakoś wycięli albo też uschło - nie pamiętam.
Moja mama również kocha kwiaty i rośliny, ale ze względu na psa, ciężkie warunki oświetleniowe (większa część ogrodu jest zacieniona) ciężko nam coś z warzyw hodować. Dwa lata temu miałam jarmuż, rok temu zioła i w tym roku również zioła posieję, jak przyjadę w czerwcu :)
To gratuluję :) Brawo :)
UsuńMoże kiedyś Ci się uda - są bardzo smaczne ale to też zalezy kto co lubi :) Jeżyny i śliwki... uwielbiam - fajnie, że Twoja mama ma taką możliwość :) No i to nie jest kradzież bo ogródki są opuszczone ;)
Wiśnie mam na wsi bo ta na działce uschła, brzoskwinia przemarzła ;/ to delikatne drzewko... prawda jest taka że o to trzeba dbać i pielęgnować - w nagrode roślinka odwdzięcza sie nam plonami :)
U mnie też jest winogrono ale dla mnie za słodkie :P A z psem to jest ciężko - moja mama mówi, ze jak ma się psa to o ogródku można zapomnieć bo pies ma taką naturę, że kopie, pogryza... chociaż na wsi do mojego taty przychodzą sarny - ostatnio krzaczki malin połamały ;/
U nas jest ciemno bo mama dużo krzaków i drzew nasadziła :P Nasze mamy to by sie dogadały :) A brokuły też można wyhodować? ;)
O brokułach nic nie wiem :P Pewnie jakoś można - jak kalafiora. Ale to bardziej na polu chyba.
UsuńCo do psa, to się zgadzam w pełni - mój dostanie kość i od razu kopie. Albo jak ktoś wychodzi z domu - to kopie z tęsknoty... :( Więc nawet z kwiatkami jest ciężko, a zwłaszcza z cebulkami.
Ostatnio jak mama ogarniała skalniak przed domem, to znalazła piłkę tenisową, którą się bawił mój pies - ale ją zakopał. Śmiałyśmy się, że chciał, żeby mu urosła :P
NA polu to ja z chęcią hodowałabym szpinak :P ale nie mam gdzie bo tato na polu co innego hoduje i pryska ;/
UsuńA to jeszcze zalezy od rasy - niektóre w "genach" mają zakodowane kopanie, łapanie kaczek itp :) Co to za rasa? Jestem ciekawa jakie inne skarby znajdzie Twoja mama - nie macie z tym psiakiem nudno :D
Oj tak, własny szpinak to byłaby gratka <3
UsuńOn ma chyba właśnie coś takiego w genach zakodowane :P Już znalazłyśmy milion kości zakopanych. A to jest mieszaniec dalmatyńczyka z jakimś innym psem, rottweiler może? - generalnie budowę ma dalmatyńczyka, ale jest caaały czarny (tylko ma biały krawacik, strzałkę na czole i skarpetki ;)).
Ja od 2 lat mam z naszego malutkiego działkowego ogródka - mama zrywa taki młody i zaraz sieje drugi.. wychodzi tak z ok. 12kg bo nawet więcej zamrażarka nie mieści ale szybko to zjadam ;)
UsuńA tak... pamiętam, ze pisałaś o tej mieszance... przepraszam ♥ To mogą być geny albo też nuda - niektóre rasy muszą mieć zajęcie, cały czas i lubią przebywać w stadzie np. Border Collie jest rasą, którą od małego trzeba już tresować bo potem pies wjedzie Ci na głowę... to bardzo inteligenta rasa ale od małego trzeba pokazać, że to ja jestem tutaj panem a nie pies :) Trzeba go uczyć, cały czas dawać mu zajęcie bo narobi szkód :) zabawne jest to, że on w genach ma zakodowane zaganianie - już jako szczeniak tak sam z siebie będzie "zaganiał" kaczki, kury itp :) ale musi mieć zajęcie i dużo ruchu bo może zaczać kopać dziury itp :)
No mój właśnie też potrzebuje duuuuużo ruchu. Jak jestem w domu i mam wolne, to z nim chodzę na długie spacery, aż się zmęczy, czasem nawet dwa razy dziennie. Ale rodzice pracują i rano na krótko tylko tata z nim wychodzi, potem popołudniu nie ma już czasu za bardzo - więc lata po ogrodzie. Ale to za mało dla niego, zdecydowanie. Jak się tak ze mną zmęczy, to potem jest grzeczniutki. Albo latem jak go tata weźmie na rower (tzn. tata jedzie na rowerze, a pies za nim biegnie).
UsuńA szpinak świeży w zeszłym roku jadłam kilogramami <3 Uwielbiam!
Duży pies = dużo ruchu :) to są psy dla aktywnych :) A biegasz z nim czasem? :) Duży macie ogród by mógł się wybiegać? :)
UsuńA powiesz mi jak przygotowujesz szpinak np. do nalesników? '_
Nie zawsze duży pies=dużo ruchu - wcześniej miałam owczarka środkowoazjatyckiego (podobny do Bernardyna) i on na spacery w ogóle nie chciał chodzić :) Ale te takie myśliwskie są bardzo ruchliwe.
UsuńChciałam kiedyś z nim pójść biegać, ale rzadko biegam (chociaż ostatnio i tak często - raz/dwa razy w tygodniu) i nie wiem, czy by się nie chciał co chwila zatrzymywać, żeby poniuchać różne zapasy, podnieść łapę i "olać sprawę" ;)) Ale jak będę w czerwcu w domu, to może tak spróbuję.
Ogród nie jest duży, ale jak ma mało ruchu, to sam z siebie lata w kółko dookoła, jakby jakiś sprint robił :D
Szpinak najczęściej robię z makaronem albo jem z chlebem. Blanszuję w słonej wodzie i blenduję z czosnkiem, jogurtem i serkiem wiejskim (do naleśników zrobiłabym z białym serem albo fetą). A do chleba podduszam na patelni z czosnkiem i wbijam jajko, czasem dodaję trochę jogurtu. No i sól oraz pieprz do tego :) Muszę koniecznie umieścić przepis!
A może był leniwy i to dlatego :) ale jakby nie było zwierze potrzebuje ruchu - nie rozumeim jak niektórzy mogą duże psy trzymać w kojcach :(
UsuńNo psy są takie ciekawskie i lubią niuchać :P to już chyba lepiej z tym rowerem jak robi Twój tato, tylko trzeba uważać na to, zeby pies nie zaczął ciągnąć roweru :P
A jakieś masło, tłuszcz do tego? Przesmażasz ten czosnek? :) Koniecznie wrzuć przepis :) Ja czasem do szpinaku dodaje sok z cytryny - odrobinę do smaku... uwierz ma inny smak i w niektórych potrawach pasuje ;)
Mój tata jeździ po takich mało ruchliwych terenach, więc może go puszczać psa bez smyczy - a że on jest w nim zakochany, to nie ucieka, tylko leci za nim :P Czasem go bierze na smycz, ale ja się zawsze wtedy boję, czy pies nie wkręci mu się pod koła - chociaż jeszcze tak nie było, ale ja mam bujną wyobraźnię ;)
UsuńKiedyś unikałam tłuszczu jak ognia, więc podduszałam na wodzie. Teraz będę robić chyba na maśle klarowanym (jakoś ostatnio bardzo mi smakuje masło w potrawach, nie trzeba dawać dużo, a wzbogaca smak - najwyraźniej mój organizm się go domaga :P). Jak robię z jajkiem, to czosnek przesmażam, a jak z makaronem i serkiem, to go na surowo blenduję (trzeba tylko potem pamiętać, żeby być z dala od ludzi :P). Ewentualnie daję suszony.
A z sokiem z cytryny nie próbowałam, ale jak będę niedługo robić, to dodam :)
No to świetne rozwiązanie by pies się wyganiał :) A z tą smyczą to masz rację bo tak też moze być - jak to mawiają "przezorny zawsze ubezpieczony" :)
UsuńO tak z masłem potrawy smakują lepiej... pieczarki czy jajecznica smażona na maśle smakują inaczej (chociaż dawno jadłam).. jakby nie było ono wzbogaca smak potraw np. ziemniaków :) ale też nie każdy je lubi.. tak w ogóle tłuszcz jest nośnikiem smaku :)
Podobno tylko podsmażony ale nie spalony czosnek ma smak :)
Ja dodaje go jak robię ciecierzycę ze szpinakiem - wtedy nie jest taki mdły ;)
Nie jadłam ciecierzycy ze szpinakiem - musi mieć super smak :)
UsuńI to prawda z tym tłuszczem. Kiedyś unikałam jak ognia, a teraz - odrobina do sałatki/surówki i zupełnie inaczej smakuje. Tak samo masełko - do sosu, do jajek, na kanapkę... Symbolicznie, bo też nie lubię, jak jest go zbyt dużo, ale świetnie podkreśla smak :)
A jak jeszcze zrobisz to w sosie pomidorowym to bomba i już sok z cytryny nie potrzebny :)
UsuńJa kiedy również się go bałam ale po czasie się przekonałam a nadmiaru też nie lubię bo wtedy z kolei psuje smak.. jak to mawiają co za dużo to niezdrowo:)
Uwielbiam ciecierzycę, więc koniecznie spróbuję :) A z czym to jesz? Z makaronem, kaszą, ryżem? Czy solo?
UsuńZa ryżem nie przepadam... z kaszą gryczaną lub jaglaną ew. domowym pieczywem (np. na śniadanie) ;) Jako farsz do naleśników, pity czy nadzienie do lasagne, burrtio też się sprawdzi... na grzankach również :)
UsuńZ grzankami brzmi super :)
UsuńI takie jest :) Polecam ;)
UsuńBrzmią bardzo smacznie :) Pieguski zawsze lubiłam, w przeciwieństwie do delicji :D
OdpowiedzUsuńMam inne ciasteczka tej firmy i ciągle czekają na swój czas :)
Delicje są super! I można przygotować w wersji zdrowszej oraz bardziej ciastowej - biszkopt, galaretka z owoców, gorzka czekolada. Yummy!
UsuńLiczę na recenzję :)
Teraz to i tak bym ich nie zjadła przez wzgląd na żelatynę, więc dobrze, że mi nie smakowały :P Wolę pieguski i jeżyki :D
UsuńPieguski wraz z jeżykami były moimi ulubionymi ciasteczkami. A ciastka z Twojej recenzji nie raz chciałam kupić, jednak obawiałam się, że mi nie posmakują. Tą recenzją bardzo mnie zachęciłaś i zacznę ich szukać u mnie w mieście:)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie. Muszę albo sama wykombinować jeżyki, albo gdzieś znaleźć gotowe w zdrowszej wersji. Tęsknię za nimi :)
UsuńNo proszę, jakie fajne! Skład naprawdę przyzwoity jak na takie sklepowe ciacha :) Mimo tego raczej się nie skuszę, bo wolę domowe wypieki :)
OdpowiedzUsuńJa jestem niedoskonała, jeśli chodzi o wypiek kruchych ciasteczek :D Często mi nie wychodzą. A te są rewelacyjne.
UsuńJa staram się unikać wszelkich ciasteczek ;-)
OdpowiedzUsuńRaz na jakiś czas nie zaszkodzi - chyba że nie lubisz lub nie możesz ;)
UsuńWyglądają bardzo apetycznie! :) Jeszcze lepiej gdyby były z mąki pełnoziarnistej, a nie pszennej :P
OdpowiedzUsuńTeż nad tym boleję, ale mają herbatniki z mąki pełnoziarnistej - muszę kupić :)
UsuńJak je już dorwiesz, to czekam na recenzję :D
UsuńMasz jak w banku :D
UsuńCiekawy produkt. Gdy mam ochotę na coś słodkiego, a nie mogę sama czegoś przyrządzić, to szukam właśnie czegoś z dobrym składem i dobrym smakiem. Pieguski to świetna propozycja :)
OdpowiedzUsuńW trakcie sesji albo napiętego okresu na uczelni niestety nie bardzo mam jak pichcić sama - wtedy takie zdrowsze słodycze są dobrą alternatywą :)
UsuńPozdrawiam.
Jak fajnie wyglądają, nie zdradzają braku cukru. :D Skusiłabym się z chęcią. Coś nie tylko dla osób na diecie.
OdpowiedzUsuńW smaku też nie ma praktycznie różnicy (nawet moja mama, jedząca normalne słodycze z cukrem, stwierdziła, że są super) :D Więc jak będziesz mieć okazję, to spróbuj!
UsuńNas tego typu produkty nigdy nie interesowały a to głównie ze względu na pszenice, ale dla osób skupiających się głównie na cukrach to bardzo fajna alternatywa. Nigdy też specjalnie nie szalałyśmy za pieguskami :D
OdpowiedzUsuńJa pszenicy nie unikam, raczej zachowuję różnorodność w zbożach :D Pieguski są najlepsze! ;P
UsuńTrochę podobne do piegusków
OdpowiedzUsuńNieco mniejsze i ciemniejsze, ale w smaku - praktycznie nie ma różnicy :)
UsuńWygląd i smak piegusków to jest to! Jak zobaczę na pewno kupię.
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam, sama jestem zachwycona! :)
Usuń