sobota, 22 września 2018

Relacja z Wiednia :)


Zapraszam Was dzisiaj w krótką, ale intensywną podróż po Wiedniu :) Pogoda wyjątkowo dopisała (było 28-30 stopni i piękne słońce!), dzięki czemu milej było włóczyć się po mieście. Codziennie robiliśmy ok. 13 km na nogach, ale właśnie takie zwiedzanie lubię najbardziej - chodzenie po mieście, podziwianie panoramy i pięknej architektury. Niestety, tym razem nie robiłam zdjęć jedzenia, dlatego wspomnę, że z klasyków wiedeńskich próbowałam Apfelstrudel (boski!), Tort Sachera i sznycla - cielęcego oraz wieprzowego (zamówił je mój brat, a ja uszczknęłam kawałek dla siebie ;)). No to... Zaczynamy!


Organizacja
Na początku lipca zabookowałam loty oraz mieszkanie na Airbnb. Zależało mi na tym, by lecieć z Warszawy, mieć bagaż główny, a w Wiedniu mieszkać w miarę blisko centrum, by zaoszczędzić na komunikacji miejskiej. Mieszkanie znajdowało się na rogu Wallischgasse i Erdbergstrasse, a do Opery Wiedeńskiej czy Schloss Belvedere mieliśmy ok 3.5 km. Idealnie.
Opracowałam plan wycieczki, który uwzględniał najważniejsze zabytki i czekałam na upragniony wyjazd :) Po przylocie kupiliśmy 24-godzinny bilet (8 € dla osoby dorosłej), bowiem kolejnego dnia planowaliśmy trochę pojeździć metrem.

Dzień 1
W planach były 3 atrakcje: Schloss Belvedere, Naschmarkt i Schonbrunn.
Idąc do Untere Belvedere (dolnego Belwederu) szliśmy ulicami, które przypominały mojemu bratu te w Poznaniu ;) Nie były one tak malownicze, jak w samym centrum Wiednia, ale na pewno urokliwe. Po ok. 40 minutach doszliśmy do dolnego Belwederu...

...a następnie podeszliśmy pod Obstere Belvedere (wysoki Belweder). Ten architektonicznie podobał mi się dużo bardziej. Postanowiliśmy jednak go nie zwiedzać (bilet kosztował 15 € od osoby - za 4 pomieszczenia...), bo nie jesteśmy specjalnie zainteresowani wnętrzami lub typowymi muzealnymi wystawami.
Górny Belweder

Karlskirche

Dlatego udaliśmy się na polecany przez wiele osób Naschmarkt, po drodze zahaczając o Karlskirche. Nie była to nasza pora jedzenia - nie byliśmy zwyczajnie głodni - więc intensywne aromaty ryb i atakujące nas zewsząd falafele podziałały dość irytująco i zniechęciły nas do specjalnej eksploracji targowiska. Wróciliśmy tu jednak tego samego dnia na obiad.
Schonbrunn

Schonbrunn

Glorietta na terenie kompleksu Schonbrunn


Wsiedliśmy zatem w metro i dojechaliśmy do Schonbrunn. Z ciekawostek napiszę, że koncertował w nim 6-letni Mozart oraz odbywał się tutaj kongres wiedeński. Wykupiliśmy bilet na Grand Tour, który umożliwia zwiedzanie całego pałacu. Wnętrza były naprawdę bogato zdobione, a obrazy przedstawiające rodzinę cesarską piękne. Później zwiedziliśmy park pałacowy i weszliśmy na wzgórze, z którego roztaczała się piękna panorama Wiednia. To już był koniec naszego zwiedzania. Przyszła pora na obiad na Naschmarkt, a następnie powrót do mieszkania.

Dzień 2
Tutaj przeszliśmy naprawdę kawał miasta - częściowo osobno, a częściowo razem. Pieszo doszliśmy do Opery Wiedeńskiej, którą zobaczyliśmy z zewnątrz. 

Można ją zwiedzić tylko podczas Guided Tours, które odbywają się o określonych godzinach. Te warto sprawdzić na stronie internetowej. Udaliśmy się zatem w kierunku Donnerbrunnen...

...a następnie się rozstaliśmy. Poszłam zobaczyć Kościół Serwitów, który z zewnątrz okazał się być w remoncie.
Wnętrze kościoła


Poszłam więc w kierunku Hofburga, gdzie spotkałam się z bratem. Byłam zachwycona jego ogromem i architekturą (podobał mi się bardziej niż Schonbrunn). 
Hofburg

Hofburg

Przeszliśmy przez dziedziniec i udaliśmy się w kierunku Museumsquartier. Znajdują się tam zachwycające, olbrzymie bliźniacze budynki w stylu kolonialnym, które stoją naprzeciwko siebie. W jednym mieści się Muzeum Historii Naturalnej, a w drugim - Muzeum Historii Sztuki. Nie wiem, czy to kwestia tego stylu architektonicznego, czy może palącego słońca, ale kojarzyły mi się te budynki z okresem kolonialnym w Indiach - tylko słonia brakowało 😂 Niestety, ciężko było zrobić dobre zdjęcia, bo wszędzie były rozstawione namioty (szykowano jakąś czasową wystawę).
MuseumsQuartier

MuseumsQuartier

Z tego miejsca doskonale było widać dwa budynki, których wieże mnie zachwyciły. Jeden do był ratusz, a drugi... nie wiedziałam wtedy, co. Ale wiedziałam, że MUSZĘ tam pójść. Rozstałam się z bratem, umówiliśmy się pod Operą o godz. 14.00, i ruszyłam na samotną wędrówkę.
Przeszłam obok budynku parlamentu, który niestety był w remoncie (a szkoda, bo na pewno by mnie zachwycił) oraz obok Burgtheater (piękny!)...


...by w końcu dotrzeć pod Ratusz. Obeszłam cały i chodziłam ulicami wokół niego, zachwycając się architekturą. Właśnie takie podróżowanie lubię - dużo chodzenia po pięknych uliczkach miasta! 

W końcu stwierdziłam, że czas dotrzeć pod "Białe Dwie Wieże" - sprawdziłam na mapie, że był to Votivkirche (kościół wotywny), który wywaliłam ze swojego planu zwiedzania (gdy go tworzyłam w lipcu - nie wiadomo, z jakich przyczyn). Był zachwycający, choć też w remoncie...
Stamtąd udałam się na Stephansplatz, by zobaczyć sławetną Katedrę św. Szczepana. Przez przypadek poszłam inaczej niż prowadziły mnie Google Maps ale wyszło mi to na dobre - wylądowałam na deptaku - Graben - gdzie swoje sklepy mają Prada, Louis Vuitton, Chanel czy Rolex. Następnie zaliczyłam (również przypadkowo) Kolumnę Morową (ta już była na mojej liście ;)). 
Kolumna morowa na Graben

Spacerowało mi się cudownie. W końcu dotarłam na Stephansplatz do katedry św. Szczepana, która jest symbolem miasta.
Po szybkiej wizycie w środku katedry, poszłam dalej Graben w kierunku Opery Wiedeńskiej. Minęłam Hotel Sachera (gdzie sprzedają oryginalny Tort Sachera - niestety, tego oryginalnego nie udało mi się spróbować) i stanęłam w sporej kolejce, by kupić bilety na Guided Tour po Operze Wiedeńskiej. Mój bilet (studencki) kosztował 4 €, a mojego brata - 9 €. Przewodniczka opowiadała nam o funkcjonowaniu opery na co dzień oraz w czasie karnawału, kiedy to odbywa się wyjątkowy bal. Najtańszy bilet na niego kosztuje ponad 300 €, a na przyjęciu obowiązuje oficjalny dresscode (długie sukienki i smokingi). Na co dzień, w godz. 10-14 odbywają się próby, by później przygotować dekorację na wieczorny performance. Codziennie odbywa się inny spektakl.
Wnętrze Opery Wiedeńskiej

Przyszedł czas na obiad i popołudniowe szlajanie się uroczymi uliczkami Wiednia. Późnym popołudniem wróciliśmy do mieszkania.

Dzień 3
Wylot mieliśmy o 19.30, więc do 16 mieliśmy czas dla siebie na mieście. Jeszcze raz udaliśmy się w miejsca, które skradły moje serce - Stephansplatz, Graben, Hofburg, Museumsquartier, Votivkirche, by zakończyć na Landstrasse (Wien Mitte), skąd mieliśmy pociąg (CAT) na lotnisko. To był dobry dzień by w spokoju pokontemplować architekturę i pożegnać się z miastem.

Byliście w Wiedniu? Co najbardziej  podoba się Wam w tym mieście? :)

14 komentarzy:

  1. Jejciu, ale tam jest przepięknie! Nigdy nie byłam w Wiedniu, ale jest na mojej liście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz odwiedzić! Baaaardzo polecam :)

      Usuń
  2. Bardzo fajna relacja i prześliczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedeń jest piękny! byłam tylko raz, ale miło wspominam wycieczkę :)
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedeń jakoś specjalnie mnie nie zachwycił i chyba nie ma miejsca, które szczególnie mi się podobało w tym mieście, choć zapamiętałam je jako bardzo ładne, a najlepiej pamiętam targ. Fajnie się tak uchodzić po nowych miejscach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie miejsce w ogóle na świecie podobało Ci się najbardziej? :D

      Usuń
    2. Chyba nie mam jednego ulubionego, ogólnie bardzo lubię naturę - oceany, góry i wpisujące się naturalnie w ten krajobraz zwierzęta. Nie interesują mnie niestety budynki, a wejście do muzeum to dla mnie już ostateczna ostateczność :P Mam nadzieję, że to się jeszcze kiedyś zmieni ;)

      Usuń
    3. Ale przecież nie musi się zmieniać! Skoro to lubisz, to po co masz to zmieniać na siłę :) Też bardzo lubię góry i naturę.

      Usuń
  5. Nigdy nie byłam w Wiedniu, ale po zdjęciach - na których zdecydowanie brakuje Ciebie - wnoszę, że Austria i Niemcy to równie wielcy miłośnicy "dodatków exclusive" (wszędzie złoootooo). Fujka :P Architektura nie robi na mnie wrażenia, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie zachwycały mnie zdjęcia jakichś tam miast. Muszę tam być i coś przeżyć, żeby poczuć magię. Za to na duży plus spójność kolorystyczna. W Polsce mamy jeden wielki misz-masz nowoczesności, futuryzmu, klasyki i PRL-u.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia ze mną masz na mailu :*

      Cóż, stać ich na złoto :D Już pomijając perturbacje historyczno-polityczne, przez które przeszła Polska. Choć u nas uwielbiam Warszawę (Nowy Świat, Plac Teatralny, Plac Bankowy, kilka kamienic na Al. Jerozolimskich jest w tym stylu wiedeńskim - ale znacznie uboższym.

      Ja się mega jaram architekturą, łechce mojego "inner esthete" tak samo jak kolory (farby do ścian w Obi/Leroy Merlin, papier kolorowy ułożony według kolorów, kordonki muliny, kredki w pudełku, kolorowe pisaki... och!). Mamy inne sposoby doświadczania rzeczywistości :D

      Usuń
  6. Nie byłyśmy nigdy w Wiedniu ale zawsze miło zobaczyć czyjeś prywatne zdjęcia :) Nie jesteśmy z tych osób, które uwielbiają zwiedzać i włóczyć się po turystycznych miejscach więc foteczki wystarczą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napiszę, że rozumiem, bo nie wiem, jak można nie lubić zwiedzania (skoro sama to lubię) :P Ale cieszę się, że Wam się podoba :)

      Usuń