czwartek, 30 czerwca 2016

Arbuzowo-truskawkowa lemoniada na upalne dni


Kupne wody smakowe przestały cieszyć się dobrą sławą. Nic dziwnego - owoców w niej naprawdę niewiele, natomiast dużo cukru, syropu glukozowo-fruktozowego, regulatorów kwasowości i innych dziwnych dodatków. Naprawdę, o wiele lepiej jest kupić zwykłą wodę, która naprawdę nawodni (a trzeba o to dbać, gdy temperatury są wysokie) albo jeśli mamy chwilę czasu - przygotować własną wodę smakową :)
Zainspirowałam się lemoniadą, którą piłam w Lifemotiv. Tamta była dla mnie za słodka, ale samo połączenie smakowe - genialne! I choć nie lubię arbuza, to w tej wersji absolutnie mi odpowiada :)

Składniki:

  • ok. 7 kostek arbuza
  • ok. 10 truskawek
  • 4 plastry cytryny
  • garść mięty ogrodowej
  • woda do uzupełnienia
  • opcjonalnie: ksylitol, stewia, erytrol miód - do posłodzenia
W dzbanku umieszczany arbuza, przepołowione truskawki, cytrynę, porwane listki mięty. Zalewamy wodą i odstawiamy, aż ta zabarwi się na różowo. Podajemy z kostkami lodu. Świetnie orzeźwia :)

Smacznego!

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Bombus, Baton Raw Protein Peanut Butter - Recenzja


Po dość entuzjastycznym odbiorze kakaowego brata batona Raw Protein Peanut Butter, skusiłam się na wersję orzechową. Tym razem w poszukiwaniu odpowiednika Michałków ;)

Pierwsze wrażenie
Batonik nie odbiega wyglądem od typowo daktylowych ulepków. Zwarty i zbity, jednak nie tak mocno jak wersja kakaowa, a to za sprawą orzeszków ziemnych, skutecznie uprzyjemniających konsystencję. W masie bardzo mocno przebijają, są rozmieszczone dość regularnie. Czuć ich aromat, lecz nie jest to zapach nachalny. Bardzo przyjemnie się zapowiada :)

Czy na pewno Michałek? A może crunchy masło orzechowe?
Niestety się zawiodłam i nie smakuje jak popularne cukierki - tamte zdecydowanie powalają słodyczą, tłuszczem (palmowym) i mlekiem w proszku. Ale jest na prawdę bardzo dobre, szczególnie mocno przypomina mi... Snickersa :) Ponownie wyczuwam pewną mączność, a to za sprawą protein ryżowych (moja teoria z poprzedniej recenzji się potwierdza ;)), które sprawiają, że baton jest bardzo treściwy. Orzeszki nie chrupią pod naciskiem zębów, ale czuć dosyć mocno ich smak i obecność - dzięki nim masa nie jest jednolita.

Czy kupię ponownie?
Myślę, że spróbuję w końcu sama zrobić odpowiednik daktylowych batonów. Tutaj nie pasuje mi trochę ta mączność protein ryżowych (o ile w wersji Brownie ta treściwość była bardzo pożądana, o tyle tutaj mi przeszkadzała). Nie mniej jednak jest to dosyć dobra przekąska przed lub po treningu.


Skład: daktyle, orzechy ziemne (35%), proteiny ryżowe (15%), sól morska
Kaloryczność: 202 kcal/batonik (50 g)
Cena: ok. 6 zł
Dostępność: E. Leclerc
Inne wersje smakowe: Cocoa Beans, Banana

Pod natchnieniem Ervishy z bloga Magiczny Kociołek, postanowiłam wprowadzić skalę ocen dla recenzowanych łakoci.
Ocena: 6/6

Wpis niesponsorowany. Produkt kupiłam samodzielnie.

piątek, 24 czerwca 2016

Zdrowe jedzenie na mieście - Lifemotiv, Galeria Mokotów, Warszawa

Niespodziewanie między jednym egzaminem a drugim wypadło mi spotkanie, które uniemożliwiło mi powrót do domu na obiad. Lunchboxa ze sobą nie miałam, więc byłam zmuszona zjeść na mieście.
Udałam się do Galerii Mokotów, bo jest najbliżej mojego wydziału. Miałam zagwozdkę, co zjeść: pierwszy pomysł to włoska knajpa, ale specyficzne menu (prosty człowiek jestem :P) i wysokie ceny skutecznie mnie zniechęciły. 
Poszłam na drugie piętro, które jest zagłębiem gastronomicznym GalMoku :) McDonald's, KFC i inne tego typu fast foody odpadały. Salad Story wydało mi się całkiem zdrową opcją, ale w ostateczności i z niej zrezygnowałam.
Aż doznałam olśnienia i natrafiłam na Lifemotiv.
Klikając, powiększycie menu :)
Zdrowe menu, całkiem przystępne ceny, miła i szybka obsługa - czego chcieć więcej? Wnętrze było proste, bez zbędnych udziwnień. Ciężko było mi się zdecydować, co wybrać - tak wiele pysznych opcji było do wyboru :) Ostatecznie zamówiłam kaszę gryczaną z cukinią (można było wybrać szparagi - menu jest bardzo sezonowe), suszonymi pomidorami, pesto, papryką, rukolą, bakłażanem i płatkami migdałów, a także lemoniadę arbuzowo-truskawkową, słodzoną ksylitolem.
Przy zamówieniu otrzymujemy zamiast numerka hasło, po którym zostajemy wywołani, by odebrać potrawę. Ja otrzymałam miłość :) Widziałam także jarmuż i omega-3. Bardzo ciekawy pomysł!
Na danie czekałam 10-15 minut (nie zwróciłam specjalnie uwagi). Otrzymałam sporą porcję kaszy - nie za słona, świetnie przyprawiona. Dla mnie było w pesto zbyt wiele oliwy, ale może to tylko moje wrażenie :) Kasza podana była na świeżej rukoli. Warzywa były delikatnie podduszone - nie rozmiękły, a były jeszcze jędrne. Na pewno był to świetny, pełnowartościowy posiłek.
Lemoniada (której zdjęcia nie zrobiłam :( ) była rewelacyjna w smaku - listki mięty, limonka, cytryna, kawałki arbuza i truskawek. Bardzo orzeźwiała, chociaż dla mnie była zbyt słodka od ksylitolu i bardzo mi się chciało po niej pić. Ale sam smak, chociaż arbuza nie lubię, był na tyle dobry, że powtórzyłam go w domu :)
Żałuję, że nie spróbowałam fasolowego brownie, ale jak na jeden posiłek byłoby to dla mnie za dużo. Na pewno, jeśli będę musiała zjeść na mieście, wybiorę Lifemotiv - chociaż sporą wadą jest to, że znajduje się tylko w Galerii Mokotów :( Czekam z utęsknieniem na inne miejscówki!
Za całość zapłaciłam 31 zł - 25 zł za kaszę i 6 zł za dzbanuszek lemoniady (ok. 3 szklanki).


środa, 22 czerwca 2016

Baton Raw Energy - Coconut & Cocoa - Recenzja


Za moich "mrocznych" czasów uwielbiałam mleczną czekoladę z dodatkiem wiórków kokosowych. O dziwo, Bounty było dla mnie za mocno kokosowe i nie stanowiło mojego ulubionego smakołyku. Lubiłam także cukierki i praliny z nadzieniem o smaku kokosowym.
Toteż przechodząc na jasną stronę mocy, zaczęłam poszukiwać zdrowych alternatyw dla powyższych łakoci.

Kokosowy raj!
Po otwarciu opakowania, uderzył mnie mocno kokosowy aromat wiórków. Piękny i głęboki, choć przyznam, że z eko-wiórkami nigdy nie miałam styczności, więc ciężko mi określić, czy moje zachwyty są słuszne :)
Moim oczom ukazał się tradycyjnie daktylowy ulepek o kleistej strukturze. W masie bardzo wyraźnie przebijają się wiórki, będące przyczyną mojego zachwytu. Nie dostrzegłam tutaj kakao, którego jest, nie oszukujmy się, niewiele w składzie.

Bounty? Czekolada kokosowa?
Nic z tych rzeczy. Wbijając się w lepką masę, dalej wyraźnie czuję kokos. Po dłuższym żuciu (masa ma konsystencję przypominającą krówkę :)), wyczuwam jednak pewną specyficzną nutę - niektórzy określają ją jako "lekko nieświeżą szmatkę". Nie wiem, czy to kwestia daktyli, czy wiórków, ale aż tak drastycznie bym tego nie określiła. Wiórki przyjemnie chrzęszczą pod zębami, natomiast kakao nie czuję w ogóle - dlatego trochę moje oczekiwania co do "czekolady z wiórkami" spaliły na panewce :( Słodkość jest bardzo mocna - nie byłam w stanie zjeść go na raz, uszczknęłam kawałek w trakcie ćwiczeń (za mocno spadł mi cukier :P).

Czy kupię ponownie?
Być może tak, ze względu na dużą zawartość kokosa. Na razie mój kokosowy głód został nasycony, ale na pewno jest to najbardziej kokosowy z raw batonów, jakie do tej pory smakowałam.

Skład: daktyle 68%, kokos 26%, kakao 6%
Kaloryczność: 203 kcal/batonik (50 g)
Sieć: E. Leclerc (5-6 zł), Tesco
Inne warianty smakowe: jabłko & cynamon, morela & nerkowce, nerkowce & kawa, kakao & ziarno kakao, marakuja & kokos

Wpis niesponsorowany. Produkt zakupiłam samodzielnie.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Naleśniki z białym serem i truskawkami

Sezon na truskawki jest bardzo krótki, zwłaszcza w tym roku - susza dała się we znaki rolnikom :( Dlatego trzeba korzystać garściami i "najadać się na zapas". Zwłaszcza, że są niskokaloryczne (ok. 29 kcal/100 g), mają niski IG, są bogate w wit. C oraz przeciwutleniacze. Są żółciopędne, dzięki czemu wzmacniają pracę wątroby. Zawartość kwasu elagowego powoduje, że truskawki działają antymutagennie i antykancerogennie.

Składniki:

  • 2 naleśniki gryczane (z tego przepisu)
  • ok. 100 g sera białego półtłustego
  • łyżka jogurtu naturalnego (u mnie Bakoma gęsty)
  • kilka kropel soku z cytryny
  • odrobina esencji waniliowej lub ziarenek wanilii
  • do posłodzenia: ksylitol, erytrol, miód, stewia (do smaku)
  • do podania: truskawki - w dowolnej ilości :), jogurt naturalny
Przygotowujemy twarożek: biały ser mieszamy z jogurtem i doprawiamy sokiem z cytryny, wanilią oraz słodzimy. Nakładamy na naleśnik, który składamy na pół. Podajemy od razu (z plasterkami truskawek i polane jogurtem) lub uprzednio delikatnie podgrzewamy na maśle klarowanym (odrobina wystarczy - nie chodzi o to, żeby w nim pływały ;)). 
Smacznego!

czwartek, 16 czerwca 2016

Sante, Ciasteczka Malinowe bez cukru - Recenzja


Wraz z rewolucją w szkolnych sklepikach i stołówkach, kilka firm spożywczych postanowiło (i dobrze!) zmodyfikować swój asortyment. Z taką inicjatywą wyszła też firma Sante, która stworzyła ciasteczka bez cukru jako alternatywę dla kupnych zbożowych ciasteczek, nasyconych cukrem.

Pierwsze wrażenie
W zbożowej masie przebijają się suszone owoce, które później będą najsłodszym akcentem ciasteczek. Tłoczony motyw przypomina kłosy pszenicy, a wiatrak wskazuje na młyn. Ciasteczka pachną przyjemnie, ale nie intensywnie. Ja nie wyczuwam aromatu maliny.

Słodka rewolucja
Ciasteczko przyjemnie chrupie pod naciskiem zębów. Jest typowo kruche, nie za twarde, dość cienkie. Dominuje smak zbóż, który delikatnie podkreślają rodzynki i inne suszone owoce. Nie jest słodkie, bardzo mocno umiarkowanie, co jest zaletą - dzieciaki nie będą przyzwyczajać się do słodkiego smaku, a i dorośli łatwiej będą mogli się odzwyczaić :) Czuć delikatną goryczkę, charakterystyczną dla prażonych płatków owsianych. Absolutnie nie znajduję ani w strukturze, ani w smaku malin - ale ich 1% zawartości w składzie nie może skutkować symfonią malinowej nuty ;)

Czy kupię ponownie?
Bardzo lubię ciasteczka zbożowe, więc na pewno się na nie skuszę, chociaż obecność tłuszczu palmowego dosyć niepokoi. Jednak raz na jakiś czas można się skusić (zwłaszcza, jeśli ktoś jest wybitnie nieutalentowany jeśli chodzi o domowy wypiek zdrowych ciasteczek - po sesji się podszkolę! Obiecuję!). Nasycić nie nasyci, zaspokoić wielkiego głodu na słodkie też nie zaspokoi, ale całkiem fajna przegryzka :)


Skład: Produkty pochodzące ze zbóż (płatki owsiane, mąka pszenna), owoce suszne 22% (śliwki, rodzynki, daktyle), tłuszcz palmowy, inulina, malina liofilizowana 1%, aromat naturalny, oleje roślinne (bawełniany lub rzepakowy lub słonecznikowy), substancje spulchniające: węglany sodu.
Kaloryczność: 43 kcal/ciasteczko (10 g); 86 kcal opakowanie (20 g, dwa ciasteczka)
Sieć: E. Leclerc (ok. 1,5 zł)
Inne warianty smakowe: wiśnia

Wpis niesponsorowany. Produkt kupiłam samodzielnie.

wtorek, 14 czerwca 2016

O dietach 1000 kcal, czyli dlaczego Twoje zdrowie jest ważniejsze niż wygląd



Będzie to dla mnie osobisty i dość trudny temat do poruszenia. Niewłaściwie skomponowana dieta, ale przede wszystkim - nie dostarczająca odpowiedniej ilości energii oraz składników odżywczych - wyprowadza organizm ze stanu równowagi. Skutki są długofalowe, często trudne do naprawienia - wymagają bowiem zmiany myślenia, trybu życia. To nie jest tak, że łykniesz tabletkę i wszystko będzie cacy.

Skąd pomysł, by pisać na taki temat?
Czasem pojawiają się, i nadal będą, notki o odchudzaniu i dietetyce. Wszystko dlatego, że sama przeszłam długą i ciężką drogę. Schudłam ponad 50 kg. Jakim kosztem, nie chcę pisać - ale wszystko jest do naprawienia. Przynajmniej w tym przypadku :)
Przeglądałam komentarze u Ani z bloga Naturalna Kuchnia Wegetariańska. W jednym z nich młoda dziewczyna napisała, że je 1200 kcal (w odniesieniu do Ani kaloryczności - ponad 2000). Złapałam się za głowę. Dzieci w przedszkolu jedzą 900-1100 kcal + posiłek w domu.
Czytam kolejny wpis o odchudzaniu. "Oblicz swoje CPM. Jeśli chcesz schudnąć 1 kg tygodniowo - odejmij od tego 1000 kcal!". No efekt spektakularny!
Zakładając, że przeciętna kaloryczność to ok. 1900 kcal (w zależności od płci, wzrostu, wieku, aktywności) - żeby schudnąć 1 kg tygodniowo, należałoby jeść 900 kcal dziennie.
Schudnie się, owszem. Tylko co dalej? Do końca życia 900 kcal?
Coraz więcej osób ujawnia także historię swojej walki z zaburzeniami odżywiania - anoreksją, bulimią i kompulsywnymi napadami. Są to historie trudne, często dramatyczne, ale zawierają w sobie mnóstwo siły i nauki dla innych. Bardzo cenię te osoby za drogę, którą pokonały oraz za chęć dzielenia się swoimi doświadczeniami. Przywołam choćby Adę z bloga VanillaPlan czy Kelli z FitnessBlender.com

Droga do wymarzonej sylwetki
Jedząc ok. 700 kcal dziennie, ucząc się intensywnie do matury, mając wiele stresu w życiu i na dodatek ćwicząc codziennie - chudłam w oczach. Po ok. 6 kg miesięcznie. Każdy kilogram sprawiał coraz większą radość. Codziennie stawałam na wadze. Zazwyczaj koło środy widziałam kolejny kilogram mniej.
W pewnym momencie ocknęłam się, że "chyba za mało jem" (no, brawo). Zaczęłam stopniowo zwiększać kaloryczność o 100 kcal, co dwa tygodnie. Po kilku miesiącach (ok. pół roku) doszłam do kaloryczności 1800. Trzymałam się jej długo, potem zwiększyłam do 1900. Potem 2000. Teraz nie liczę, przestałam (o tym dlaczego - później).
Zaznaczę, że wcześniej odchudzałam się normalnie - ruch, brak słodyczy, kasze i ciemne pieczywo, dużo warzyw i owoców. Waga spadała po ok. 4 kg miesięcznie, a ja czułam się fantastycznie. Dlaczego zatem wdrożyłam tak katorżniczą dietę?
Sama sobie zadaję to pytanie, co mi strzeliło do głowy. Nasłuchałam się zbyt dużo o tym, jak to "węglowodany są złe, a papryka to wcale nie takie zdrowe warzywo, bo zawiera dużo cukru". Tak, naprawdę karmiono mnie takimi pseudoteoriami, wobec których teraz wyraźnie się dystansuję (a paprykę jem kilogramami ;)).

Co można jeść, żeby zmieścić się w takim bilansie?
9 g papryki, 10 g pomidora, 30 g sałaty lodowej, dwa chrupkie pieczywa Wasa, 30 g piersi kurczaka, 20 g płatków owsianych, dwa wafle ryżowe, dwie cząstki grapefruita. Czasem zaszalałam i zjadłam pół opakowania serka wiejskiego - oczywiście lekkiego. Błagam, nigdy tak nie jedzcie!

Jak się czułam jedząc ubogokalorycznie?
Fatalnie. Nie miałam siły. Trzęsły mi się ręce. Było mi zimno. Byłam rozstrojona emocjonalnie. Nie mogłam się skupić na nauce. Ćwicząc, płakałam - z głodu. Gdy opóźniał mi się posiłek - płakałam. Gdy nie mogłam zważyć serka wiejskiego na wadze - nie jadłam albo płakałam.

Jakie skutki wywołuje dieta ubogokaloryczna?
  1. Zwiększa się prawdopodobieństwo efektu jojo. Brak racjonalnego wyjścia z takiej diety powoduje, że organizm zaczyna gromadzić wszystko, co otrzymuje, w formie tkanki tłuszczowej - na wypadek, gdybyśmy znowu zafundowali mu taki reżim. Obniża się także metabolizm. Ja tego akurat uniknęłam dzięki stopniowemu zwiększaniu kaloryczności. Ale to także niesie ze sobą pułapki - gdy jemy coraz więcej, organizm domaga się jeszcze większej ilości pożywienia, żeby uzupełnić niedobory. Dlatego wychodząc z takiego reżimu bardzo łatwo popaść w zaburzenia odżywiania - zwłaszcza kompulsywne jedzenie. Trzeba silnej woli, żeby do tego nie dopuścić.
  2. Zaburzenia hormonalne - wtórny podwzgórzowy brak miesiączki, choroby tarczycy, nadnerczy. Diety ubogokaloryczne nie dostarczają niezbędnych witamin, minerałów oraz tłuszczy. Organizm jest niedożywiony. Brak tłuszczy sprawia, że nie ma z czego syntetyzować hormonów. Zostaje zaburzona homeostaza - i organizm blokuje funkcje reprodukcyjne (aby urodzić dzieci, ciało musi być w najlepszej formie fizycznej, żeby zapewnić maleństwu prawidłowy rozwój; gdy takiej formy nie ma - na skutek głodzenia - nie dopuści do zajścia w ciążę). Stąd bardzo częstym efektem jest brak miesiączkowania, suchość okolic intymnych. Blokuje się także wydzielanie hormonów tarczycy - FT-3 i FT-4 (przy często prawidłowych parametrach hormonu TSH - stąd samo badanie TSH może nie dawać prawidłowego obrazu o kondycji tarczycy), co objawia się wypadaniem włosów, zaparciami, suchością skóry i wzmożonym uczuciem zimna. Wzrasta także poziom kortyzolu we krwi - a jest to hormon wydzielany przez korę nadnerczy. To wszystko może doprowadzić do niedoczynności tarczycy.
  3. Zaburzenia odporności i parametrów krwi - liczby białych i czerwonych krwinek, płytek krwi (krzepliwość), objętości krwinki czerwonej. Anemia. Te zaburzenia prowadzą do osłabienia odporności i wzmożonej podatności na infekcje, z których nie będzie łatwo się wykaraskać. Zaburzenia krzepliwości są niebezpieczne, ale to zależy od odchylenia od dolnej normy - zbyt mała liczba płytek krwi może objawiać się wzmożoną tendencją do krwawień np. z nosa, niemożliwością zatamowania krwawienia lub w ostrych wersjach - krwotokami wewnętrznymi. Anemia objawia się bladością skóry, ale także zmęczeniem i osłabieniem mięśni oraz ogólnym rozbiciem organizmu.
  4. Zaburzenia psychiczne. Wspomniane przeze mnie rozstrojenie emocjonalne, skłonność do płaczu, nerwowość, brak możliwości koncentracji, brak panowania nad emocjami, skłonność do kompulsywnego objadania się.
  5. Hipoglikemia reaktywna. Jest to spadek poziomu cukru we krwi po spożyciu posiłku. Niemożliwa do wykrycia przy zwykłym badaniu glukozy na czczo - wykrywa ją dopiero kilkupunktowa krzywa glukozowa i insulinowa po teście obciążenia glukozą. Często także, by wyeliminować ewentualne choroby trzustki, w szpitalach przeprowadza się trzydniową głodówkę w celu jej rozpoznania. Objawia się spadkiem energii po spożyciu posiłku - zimne poty, trzęsienie dłoni, brak koncentracji, opada się z sił, robi się słabo. Niezbędna jest w takim przypadku dieta o niskim indeksie glikemicznym i regularne spożywanie posiłków (co 3 godziny), a także unikanie cukru (sacharozy, miodu) i cukrów prostych w czystej postaci.
  6. Sucha skóra, wypadanie włosów. Są spowodowane zaburzeniami hormonalnymi tarczycy oraz brakiem nawilżenia skóry z pożywienia. Orzechy, pestki, oleje, masło, awokado, średniotłusty nabiał - to wszystko wpływa na kondycję naszej skóry. Ubogokaloryczna dieta nie zawiera w swoim składzie tych składników, w związku z tym organizm staje się... suchy.
  7. Zmęczenie. Mózg potrzebuje glukozy do prawidłowego funkcjonowania. Organizm pobiera ją z węglowodanów. W dietach ubogokalorycznych bardzo niewiele spożywa się węglowodanów i tłuszczy. Mózg nie ma paliwa - pojawiają się zaburzenia snu (związane także z wysokim poziomem kortyzolu, czyli hormonu stresu), więc organizm nie może nawet odpocząć. W połączeniu z ćwiczeniami - dochodzi się na skraj swojej wytrzymałości.

W dalszej przyszłości:
  1. Osteoporoza. Zaburzenia hormonalne mają związek z prawidłowym wchłanianiem wit. D oraz wapnia i fosforu. Tak samo jak kobiety po menopauzie mają wzmożoną tendencję do złamań, tak samo kobiety po dietach ubogokalorycznych mają do tego skłonności. Dzieje się tak na skutek niedoboru estradiolu oraz LH i FSH. Dlatego konieczna jest suplementacja wit. D oraz wapniem (np. w formie Calperosu czy VitrumCalcium) jako uzupełnienie już prawidłowej diety.
  2. Bezpłodność. Bardzo ciężko jest doprowadzić organizm do prawidłowej gospodarki hormonalnej. W zależności od tego, w jakim wieku stosowało się ubogokaloryczną dietę, takie będą skutki. Młode dziewczyny na diecie 1000 kcal doprowadzają swój organizm do skrajnych zaburzeń hormonalnych. Niedobór estradiolu sprawia, że nie rozwijają się prawidłowo narządy rodne. Efekt? Niedorozwój macicy skutkujący w przyszłości większą skłonnością do poronień. Nastolatka na razie o tym nie myśli. Jako dorosła kobieta puknie się w głowę i będzie pluła sobie w brodę, że dla przerwy między udami, wystających żeber, sześciopaku na brzuchu i jak najniższej cyferce na wadze pozbawiła się szansy na urodzenie dziecka*. Że doprowadziła swój organizm do tragicznych skrajności.
*Zdaję sobie sprawę, że nie każda kobieta chce mieć dzieci.

Czy naprawdę warto?

Zdjęcia pochodzą z Banku Zdjęć.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Lekka sałatka z warzywami i indykiem - pyszny lunch lub kolacja!



Mam dla Was lekki przepis na sycącą kolację lub lekki lunch/śniadanie. Właściwie, kiedy tylko macie ochotę :) Mnóstwo witamin, płynących z darów lata: pomidory dostarczają likopenu, papryka wit. C i A, oliwki i awokado - nienasyconych kwasów tłuszczowych, a cebulka siarkę, niezbędną do budowy mocnych paznokci oraz pięknych włosów :) Olej z czarnuszki zaostrza smak i dodaje walorów prozdrowotnych (działa przeciwwirusowo, przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybicznie i wzmacniająco; reguluje metabolizm glukozy oraz ma zbawienny wpływ na układ odpornościowy i hormonalny), ale swobodnie możecie go wymienić na olej rzepakowy lub lniany (najlepiej tłoczone na zimno). Smakujcie! :)

Składniki:

  • 100 g pieczonej piersi indyka (np. z tego przepisu) lub kurczaka (z tego przepisu)
  • 150 g mieszanki sałat lub sałaty lodowej
  • pół strąka czerwonej papryki
  • średni pomidor malinowy
  • pół średniego ogórka gruntowego
  • 20 g oliwek zielonych
  • 30 g awokado
  • 5 g (łyżeczka) oleju z czarnuszki
  • 15 g młodej cebulki/cebulki dymki
  • zioła prowansalskie, sok z cytryny, odrobina miodu, sól, świeżo mielony pieprz, papryka czerwona suszona oraz suszony czosnek
Sałatę lodową rwiemy na kawałki. Mięso, paprykę, awokado, pomidora i ogórka kroimy w kostkę, oliwki na pół, a cebulkę dymkę siekamy. Z soku z cytryny, oleju z czarnuszki, miodu i przypraw przyrządzamy dressing. Całość mieszamy i polewamy dressingiem przed podaniem.
Smacznego!

piątek, 10 czerwca 2016

Aromatyczna grillowana pierś kurczaka - z tymiankiem, miodem i skórką cytryny


Uwielbiam wiosnę i ciepło, jakie ze sobą niesie. Pierwsze grille z rodziną w ogródku, unoszący się aromat i pięknie kwitnące drzewa. Natura budzi się do życia, słonko przygrzewa, a my więcej czasu spędzamy na dworze.
Dzisiaj propozycja na rodzinny, weekendowy grill - ale! możliwa także do przygotowania w domowym zaciszu. Rewelacyjna na obiad lub jako dodatek do sałatki czy kanapki (zwłaszcza zamiast kupnej wędliny!), która staje się źródłem pełnowartościowego białka. Zapraszam!

Składniki:
  • Pojedyncza pierś kurczaka
  • Starta skórka z cytryny (łyżeczka)
  • łyżeczka miodu
  • sól i świeżo mielony pieprz do smaku
  • suszony tymianek
  • łyżeczka oleju rzepakowego
Mięso filetujemy. Ze skórki, miodu, przypraw i oleju robimy marynatę. Obtaczamy mięso i wsadzamy na godzinę do lodówki. Gdy się przemaceruje, grillujemy - na patelni, w piekarniku lub na ruszcie na świeżym powietrzu :) Świetnie smakuje z pieczonymi ziemniaczkami i sałatą z sosem vinegret lub warzywnymi szaszłykami (np. z tego przepisu).
Smacznego!

środa, 8 czerwca 2016

Bombus, Baton Raw Protein - Cocoa Beans - Recenzja


Słysząc wiele na temat batonów firmy Bombus, ciężko było przejść obok nich obojętnie. Pomimo faktu, że cena jest... spora, skusiłam się na dwa warianty smakowe. Dzisiaj zrecenzuję dla Was Raw Protein w wersji Cocoa Beans.


Pierwsze wrażenie
Baton przypomina typowy dla daktylowych słodyczy ulepek, jednak zdecydowanie bardziej zwarty. Intensywny brąz wskazuje na dużą zawartość kakao. Gdzieniegdzie przebijają w masie ziarna surowego kakaowca. Silny zapach kakao przysuwa na myśl brownie. Zwartość baton zawdzięcza zawartości protein ryżowych.


Brownie?
Wgryzając się w sztywną, zwartą masę wyczuwam coraz bardziej intensywność kakao. Nie ma w sobie przesadnej goryczy, nie czuć także kwaskowatości, obecnej w niektórych czekoladach. Pod zębami przyjemnie chrupie ziarno kakaowca, które kojarzy mi się z chocolate chips w standardowych czekoladowych wypiekach. Baton jest przyjemnie słodki, ale nie zamula (może przyzwyczaiłam się już do smaku daktyli?). Pewien dyskomfort wywołuje u mnie mączna (mączysta?) konsystencja, która jest prawdopodobnie wynikiem obecności protein ryżowych. Niemniej jednak ta słodycz najbardziej przypomina mi w smaku ciężkie, typowe angielskie brownie.

Zdrowy skład!
Surowe ziarno kakaowca jest rewelacyjnym źródłem antyoksydantów, magnezu (wspomagającego pracę układu nerwowego oraz krążenia), żelaza i cynku, delikatnie pobudza i wpływa na gospodarkę cholesterolową oraz hormonalną organizmu. Białko ryżowe świetnie uzupełni ewentualne niedobory w diecie wegetarian i wegan (ale także osób wszystkojedzących ;)), jest bowiem źródłem 9 aminokwasów, których organizm nie jest sam w stanie wyprodukować. Dobrze również balansuje obecność węglowodanów prostych, zawartych w daktylach. Baton, dzięki temu, rewelacyjnie syci i umiarkowanie podnosi poziom glukozy we krwi.



Czy kupię ponownie?
Tak! Ale dopiero po wypróbowaniu innych wariantów smakowych - kusi mnie Peanut Butter (może przypomina moje ukochane Michałki?). Niemniej jednak, nie raz na pewno po niego sięgnę - zwłaszcza, że to zdrowa i sycąca przekąska, idealna na podróż :)

Skład: Daktyle 60%, białko ryżowe 22%, ziarno kakaowca 9%, kakao 9%
Kaloryczność: 158 kcal/batonik (50 g)
Sieć: Tesco, E. Leclerc (ok. 5-6 zł)
Inne warianty smakowe: Peanut Butter, Banana

Wpis niesponsorowany. Produkt zakupiłam samodzielnie.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Zdrowe ciasto "Letnie smaki" - bez glutenu i cukru!


Korzystając z wolnej chwili (między nauką do mikroekonomii a nauką rachunku prawdopodobieństwa), uroków lata i pełni owocowo-warzywnego sezonu, nie mogłam się powstrzymać przed kupnem łubianki truskawek i trzech solidnych "pałek" rabarbaru :) Z tych dobroci wyczarowałam ciasto: biszkopt przekładany musem rabarbarowym, truskawkami i waniliową masą z serka. Lżejsza i zdrowsza wersja tłustych wypieków. Kwaskowatość musu świetnie kontrastuje ze słodkim i kremowym serkiem. Zachęcam do wypróbowania!

Biszkopt bezglutenowy:
  • 3 jajka wiejskie (duże)
  • 2.5 łyżki mąki gryczanej
  • 2 łyżki ksylitolu
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia.
Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka ucieramy mikserem z ksylitolem na puszystą, jasną masę. Osobno ubijamy białka na sztywno. Do żółtej przesiewamy mąkę - po łyżce - i ucieramy. Następnie dodajemy proszek do pieczenia oraz białka i delikatnie całość mieszamy. Wylewamy do silikonowej foremki i pieczemy w ok. 180 stopniach, do suchego patyczka. Po wyciągnięciu z piekarnika, wyjmujemy delikatnie z formy i przekrawamy na pół.


Mus rabarbarowy (1/2 porcji)
  • 2 duże łodygi rabarbaru (350 g)
  • 30 g ksylitolu
  • odrobina wody
  • łyżeczka żelatyny
Rabarbar obieramy i kroimy na mniejsze kawałki. Przekładamy do garnuszka, zasypujemy ksylitolem, podlewamy wodą i dusimy pod przykryciem aż się rozpadnie. Pod koniec dodajemy żelatynę dla zagęszczenia*.

Masa serkowa:
  • kilka kropel esencji waniliowej
  • kilka kropel soku z cytryny
  • 220 g serka President 0%
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego (u mnie Bakoma gęsty)
  • 2 łyżeczki żelatyny + woda do rozpuszczenia
  • erytrol/ksylitol/miód - do smaku
W misce mieszamy serek z jogurtem naturalnym, esencją, sokiem z cytryny i słodzidłem. W gorącej wodzie rozprowadzamy żelatynę (z ilością wody nie przesadzajmy, żeby nam się masa dobrze ścięła). Mieszamy razem z masą serkową.

Składanie:
Na pierwszą warstwę biszkoptu wykładamy mus rabarbarowy. Na musie układamy pokrojone na plasterki truskawki.


Następnie układamy masę z serka i ponownie truskawki pokrojone na plasterki.


Całość przykrywamy drugą częścią biszkoptu i dokładnie dociskamy. Chłodzimy w lodówce do całkowitego stężenia.
Smacznego!
________________
*zamiast żelatyny można użyć agaru lub siemienia lnianego mielonego.



czwartek, 2 czerwca 2016

Cocoa, Orzechy nerkowca w surowej czekoladzie kawowej 70%, Surovital - Recenzja


Kupując tę wersję smakową znanej już mi przekąski, kierowałam się faktem, że obok orzechów laskowych moimi ulubionymi są słodkie nerkowce :)


Orzech? Kawa? Czekolada?
Zawartość kawy dostrzegłam dopiero po dotarciu do domu. Nie przepadam za jej aromatem, ale ku mojej uciesze (a rozpaczy kawoholików ;)) nie dominuje smaku czekolady. Orzechy są duże (istnieją dwa rodzaje nerkowców: mniejsze, sprzedawane np. przez firmę produkującą dla Lidla oraz większe, sprzedawane np. przez Bakalland - te drugie są duuużo słodsze i lepsze w smaku), a czekolada idealnie je pokrywa.


Chcemy smaku!
Orzechy nerkowca są dość neutralne, ale ich słodycz świetnie komponuje się z gorzką czekoladą. Będą stanowić świetną przekąskę w chwilach zwiększonego zapotrzebowania na kakao ;) Jak w przypadku pozostałych produktów, czekolada jest bardziej miękka, ale nie "truflowata".
Chociaż orzechy nerkowca są jednymi z moich ulubionych, to muszę przyznać, że z kakao o wiele lepiej komponują się suszone banany (recenzja tutaj) lub orzechy laskowe (recenzja).

Skład: czekolada 50% (ziarno kakaowca, cukier palmowy,kawa mielona,masło kakaowe-zawartość masy kakaowej 70%),orzechy nerkowca 50%.
Kaloryczność: 584 kcal/100 g
Cena/pojemność: ok. 10 zł/70 g
Sieć: Carrefour, Tesco, E. Leclerc

Wpis niesponsorowany. Produkt kupiłam samodzielnie.